- Dołączył
- 14 Sierpień 2018
- Posty
- 259
- Reakcje/Polubienia
- 363
Ciekawe, czy przejdzie temat...
Ufo na zakupach
W dziewiętnastym wieku ufo wylądowało na Ziemi. Spotkało człowieka.
Niedaleko dąbrowy Janek pasł krowy. Zobaczył zielone ludki z antenkami. Wierzył w krasnoludki, więc od pierwszego momentu chciał od nich prezentów, bo we wsi bieda, a dużo mu trzeba.
Potrzebna jest kosa na raty, żona bogata i jeszcze czegoś wiele, co żółto świeciło w kościele.
– Witam szanownych krasnoludów! – zagadał – Na pewno macie wiele cudów.
Najwyższy z trzech ufo, który miał w trójpalczastej dłoni diamentową muchę, wysunął się do przodu. Pokiwał się z jakiegoś powodu i przez zamknięte usta powiedział tak, jakby w głowie Janka siedział:
– Kto jest właścicielem tej planety, tej łąki i lasu?
– Ja! – powiedział Janek – Od pewnego czasu.
Janek miał na myśli swoje posiadanie. Grunt na niego był przypisany. Ogólna prawda też w tym była, gdyż własność Ziemi, przez wszystkich ludzi się dzieliła.
Ufoludki przy Janku zaraz się zakrzątali. Geny jego pobrali i różnie znaczniki. Pomierzyli oczy, uszy i wąsiki.
– Co na Ziemi największą wartość ma? – usłyszał Janek.
– Worek złota i diamentów dzbanek!
Zaraz mechaniczna, trójpalczasta ręka wyciągnęła z kosmicznego pojazdu wielki wór złota, a potem wielki dzban diamentów.
Janek stał się bardzo bogaty, od tego momentu. Ufo dary dało, pokiwało się i odleciało.
Dwieście lat później, już w dwudziestym pierwszym wieku, na Ziemię przyleciała pozaziemska rakieta. Przylecieli zielone ufoludki, którzy ogłosili tekst krótki, z którego wynikało, że właściciela tej planety chcą odszukać, lesz niestety, nigdzie nie ma go, jak szeroka i długa ziemia. Ich skaner genów wykrył liczne potomstwo właściciela.
Kosmitom stres się udzielał. Przywieźli diamenty i złoto. Plac Czerwony kupiliby z ochotą, jeden Pałac Kultury i trzy najwyższe na Ziemi góry. Do tego jeszcze, dokupiliby złodziei, bo u nich źle się dzieje. Ten zawód jest u nich na wymarciu. Na początek tysiąc złodziei wystarczy.
– No i gdzie jest ten właściciel? –niecierpliwi się ufo.
– Dawno on nieżywy! – usłyszeli.
– No, to jest spadkobierców wiele, z nimi umowę zawieramy! – ufo ogłosiło. – Zaraz ich odszukamy!
Zanim minęła godzina, ufo zwiozło tłum ludzi na lądowisko.
Każdemu przewiezionemu było daleko, nikomu blisko.
Jakimś sposobem ufo wyszukało w polskim narodzie dwa tysiące potomstwa.
– Czy będzie z tego jakiś pożytek? – martwią się przybyli – Czy jakaś pomsta?
Telewizja całego świata transmituje na żywo, co takiego, na lądowisku szykuje ufo.
Ludzi było na Ziemi wiele, czyli siedem miliardów z kawałkiem, a oto znaleźli się właściciele Ziemi. Jasne było, że trzeba to koniecznie zmienić!
Chiny, USA i Rosja, wysłały do ufo przedstawicieli. Przedstawiciele do ufa powiedziało, że mają zastrzeżenia, gdyż właśnie do nich należy ziemia. Inne kraje zaprotestowały, gdyż odwrotne zdanie miały. Też wysłały swoich przedstawicieli. Wyszła do nich delegacja ufo. Ufoludki powiedzieli, że to sprawa dla wszystkich rządów daremna i pusta. W całej galaktyce wzorce genów mają i po znacznikach zaraz poznają, kto właścicielem jest, bo rządy nie, tak wykazał test.
– Zapłacimy diamenty i złoto. Oddamy tony skarbów, z ochotą, byle zrobić zakupy!
– To nie trzyma się kupy! – rządy krzyczały, a tymczasem wśród potomków szepty trwały, narady, potem krzyki.
Polak kłótliwy jest z teorii i praktyki. Taka o diamenty i złoto zrobiła się awantura, że powstała wielka chmura kurzu.
Ufo zobaczyło zacięte starcia i bitwę na buty. Wystraszyło się i odleciało w kosmos na skróty. Ogłosili w galaktyce, że nic nie kupili, bo właściciele Ziemi są niepoważni i za głupi. Na Aldebaranie była z tego powodu narada, bo niewiadome było, czy wolno ziemian łupić, skoro nie można od nich normalnie kupić.
W kosmosie złodzieje wymarli, a istoty, co były zainteresowane, zabierać nie potrafiły, dlatego w galaktyce ogłoszono kwarantannę na wieki, żeby nie zadawać się z niepoważnym człowiekiem.
Potomkowie trafili do aresztu, potem do więzienia, następnie do wiosek, obok dąbrowy. Cieszyli się, że spokojnie pod lasem mogą paść krowy. Już dwieście lat trwała taka moda, bo mogli przylecieć zielone krasnale i skarbów dodać.
Bogdan - PanOK
Ufo na zakupach
W dziewiętnastym wieku ufo wylądowało na Ziemi. Spotkało człowieka.
Niedaleko dąbrowy Janek pasł krowy. Zobaczył zielone ludki z antenkami. Wierzył w krasnoludki, więc od pierwszego momentu chciał od nich prezentów, bo we wsi bieda, a dużo mu trzeba.
Potrzebna jest kosa na raty, żona bogata i jeszcze czegoś wiele, co żółto świeciło w kościele.
– Witam szanownych krasnoludów! – zagadał – Na pewno macie wiele cudów.
Najwyższy z trzech ufo, który miał w trójpalczastej dłoni diamentową muchę, wysunął się do przodu. Pokiwał się z jakiegoś powodu i przez zamknięte usta powiedział tak, jakby w głowie Janka siedział:
– Kto jest właścicielem tej planety, tej łąki i lasu?
– Ja! – powiedział Janek – Od pewnego czasu.
Janek miał na myśli swoje posiadanie. Grunt na niego był przypisany. Ogólna prawda też w tym była, gdyż własność Ziemi, przez wszystkich ludzi się dzieliła.
Ufoludki przy Janku zaraz się zakrzątali. Geny jego pobrali i różnie znaczniki. Pomierzyli oczy, uszy i wąsiki.
– Co na Ziemi największą wartość ma? – usłyszał Janek.
– Worek złota i diamentów dzbanek!
Zaraz mechaniczna, trójpalczasta ręka wyciągnęła z kosmicznego pojazdu wielki wór złota, a potem wielki dzban diamentów.
Janek stał się bardzo bogaty, od tego momentu. Ufo dary dało, pokiwało się i odleciało.
Dwieście lat później, już w dwudziestym pierwszym wieku, na Ziemię przyleciała pozaziemska rakieta. Przylecieli zielone ufoludki, którzy ogłosili tekst krótki, z którego wynikało, że właściciela tej planety chcą odszukać, lesz niestety, nigdzie nie ma go, jak szeroka i długa ziemia. Ich skaner genów wykrył liczne potomstwo właściciela.
Kosmitom stres się udzielał. Przywieźli diamenty i złoto. Plac Czerwony kupiliby z ochotą, jeden Pałac Kultury i trzy najwyższe na Ziemi góry. Do tego jeszcze, dokupiliby złodziei, bo u nich źle się dzieje. Ten zawód jest u nich na wymarciu. Na początek tysiąc złodziei wystarczy.
– No i gdzie jest ten właściciel? –niecierpliwi się ufo.
– Dawno on nieżywy! – usłyszeli.
– No, to jest spadkobierców wiele, z nimi umowę zawieramy! – ufo ogłosiło. – Zaraz ich odszukamy!
Zanim minęła godzina, ufo zwiozło tłum ludzi na lądowisko.
Każdemu przewiezionemu było daleko, nikomu blisko.
Jakimś sposobem ufo wyszukało w polskim narodzie dwa tysiące potomstwa.
– Czy będzie z tego jakiś pożytek? – martwią się przybyli – Czy jakaś pomsta?
Telewizja całego świata transmituje na żywo, co takiego, na lądowisku szykuje ufo.
Ludzi było na Ziemi wiele, czyli siedem miliardów z kawałkiem, a oto znaleźli się właściciele Ziemi. Jasne było, że trzeba to koniecznie zmienić!
Chiny, USA i Rosja, wysłały do ufo przedstawicieli. Przedstawiciele do ufa powiedziało, że mają zastrzeżenia, gdyż właśnie do nich należy ziemia. Inne kraje zaprotestowały, gdyż odwrotne zdanie miały. Też wysłały swoich przedstawicieli. Wyszła do nich delegacja ufo. Ufoludki powiedzieli, że to sprawa dla wszystkich rządów daremna i pusta. W całej galaktyce wzorce genów mają i po znacznikach zaraz poznają, kto właścicielem jest, bo rządy nie, tak wykazał test.
– Zapłacimy diamenty i złoto. Oddamy tony skarbów, z ochotą, byle zrobić zakupy!
– To nie trzyma się kupy! – rządy krzyczały, a tymczasem wśród potomków szepty trwały, narady, potem krzyki.
Polak kłótliwy jest z teorii i praktyki. Taka o diamenty i złoto zrobiła się awantura, że powstała wielka chmura kurzu.
Ufo zobaczyło zacięte starcia i bitwę na buty. Wystraszyło się i odleciało w kosmos na skróty. Ogłosili w galaktyce, że nic nie kupili, bo właściciele Ziemi są niepoważni i za głupi. Na Aldebaranie była z tego powodu narada, bo niewiadome było, czy wolno ziemian łupić, skoro nie można od nich normalnie kupić.
W kosmosie złodzieje wymarli, a istoty, co były zainteresowane, zabierać nie potrafiły, dlatego w galaktyce ogłoszono kwarantannę na wieki, żeby nie zadawać się z niepoważnym człowiekiem.
Potomkowie trafili do aresztu, potem do więzienia, następnie do wiosek, obok dąbrowy. Cieszyli się, że spokojnie pod lasem mogą paść krowy. Już dwieście lat trwała taka moda, bo mogli przylecieć zielone krasnale i skarbów dodać.
Bogdan - PanOK