Bezpieczeństwo systemu Windows jest jednym z podstawowych, jeśli nie głównym aspektem, pozwalającym „funkcjonować” w sieci. Może sobie tego na co dzień nie wyobrażamy, ale wystarczy jeden naprawdę niepozorny program wszczepiony do pobieranej aplikacji lub zaimpletowany do przeglądanej strony WWW, by narazić Nas na kolosalne szkody. Logujemy się do banku, mamy profil na Facebooku, zazwyczaj skrzynkę mailową oraz konto na jakimś ulubionym portalu. A gdyby tak stracić nad tym wszystkim kontrolę? Czy to komuś odpowiada, czy nie XXI wiek cechuje się życiem w sieci. Tak, w internecie rozmawiamy, wymieniamy dane, dokonujemy transakcji finansowych, kupujemy, sprzedajemy, ukrywamy się lub realizujemy swoje hobby. Krótko pisząc: e- istniejemy. Niestety, ale nie zawsze robimy to ostrożnie. Kiedy jesteśmy na ulicy, w tłumie osób staramy się zachować pewną dyskrecję . Nie podajemy na głos (na przykład krzycząc do słuchawki telefonu) naszego loginu i hasła do allegro, nie wyciągamy karty kredytowej i nie krzyczymy „ Ej mój PIN to 1234 !” , nie zdradzamy hasła do FB przypadkowo napotkanej osobie. Po prostu byłoby to głupie. Tylko dlaczego tak właśnie zachowujemy się w sieci?
Dokładnie. Nieumięjętność rozpoznania klasy zagrożenia przeciwnika jest główną przyczyną klęski. Przykrym jest, że pobierając nowe programy czy otwierając nieznane witryny nie zastanawiamy się nad negatywnym skutkiem swego działania. Oczywiście nie chodzi mi o to, by siać paranoiczną panikę i strach przed Neostradą, raczej o fakt, że są internauci którzy jakby w ogóle nie zdają sobie sprawy z wad internetu. Czy wiecie, że wirusy rozpowszechniane za pomocą „twarzoksiążki” są jednym z najbardziej dokuczliwych rodzajów zagrożeń?
Użytkownik traci dostęp do swego profilu, a znajomi dostają linki prowadzące do infekcji. Nie powiecie mi, że jeśli wiadomość od znajomej jest dobrze spreparowana, to nie otworzycie takiej e-przesyłki? Aj, niewinnych nie ma, wiele osób pobiera z internetu Cracki czy inne Keygeny, a więc nielegalne aplikacje przynoszące niejednokrotnie więcej szkód niż pożytku, „ bo przecież keygeny zawsze są wykrywane przez antivirusy” głosi jedna z największych zapisanych w sieci głupot.
No coż, jak więc radzić sobie z wszechogarniającym malware?
Firma Multimedia Polska udostępnia swoim użytkownikom program MultiSaver. Jest to pakiet zabezpieczający składający się z Anti-Virusa, zapory sieciowej – firewall, kontroli rodzicielskiej ograniczającej aktywność sieciową dziecka, ochrony poczty e-mail i kontroli odwiedzanych stron internetowych. Producentem aplikacji jest firma F Secure, wedle najnowszych testów Av- Comparatives jeden z liderów światowej branży zabezpieczeń. Postanowiłem sprawdzić co potrafi omawiany program. I tak oto:
Instalacja i przegląd funkcji
Instalacja pakietu jest łatwa, ale długa. Tak, MultiSaver pobiera szereg aktualizacji , od modułów programu poczynając, kończąc na bazie najnowszych zagrożeń. W czasie instalacji pojawia się dodatkowo konfigurator ustawień kontroli rodzicielskiej. Mamy do wyboru trzy możliwości kontroli pociech:
- Małe dziecko – dostęp tylko do witryn zapisanych przez rodzica.
- Nastolatek - dostęp ze względu na zawartość ( filtr MultiSavera kontroluje otwierane strony pod względem treści zawartych)
- Małe dzieci i nastolatki – a więc podwójny filtr opierający się na jasno określonych regułach.
Dodatkowo pakiet Multimedii pozwala ograniczać czas dostępu do sieci i to osobno dla dni roboczy i weekendów ( np. w poniedziałki można zezwolić dziecku na godzinny dostęp do sieci, a w soboty już dwa razy dłuższy).
Jeśli idzie o odporność antiVirusową to jest to czysta i przyjemna łopatologia. Program sam diagnozuje zagrożenia, dzięki szeregom modułów ochronnych takich jak silnik skanujący firmy Bitdefender, dodatkowe własne skanery ( w tym ochrona w tzw. chmurze) oraz kontroli zachowań zwanej DeepGuard. Pisząc wprost: program wszystko robi sam. Skanuje, wykrywa , usuwa, kontroluje, ale czasem również pyta.
Alerty F secure MultiSaver pojawiają się w chwili próby połączenie się z siecią nowej, nieznanej bazie danych producenta aplikacji oraz w momencie powstrzymania nowego szkodnika. Jest ich niewiele, dzięki czemu aplikacja obronna nie przeszkadza w codziennej pracy i jest niebywale skuteczna.
Program umożliwia dodatkowo usuwanie zainfekowanych załączników poczty e-mail, ale także, co naprawdę niezbędne w codziennej pracy, powstrzymywanie zagrożeń pochodzących z przeglądanych stron internetowych i to nie tylko wirusów czy tzw. Adware – reklamiarzy, ale również witryn oszukańczych jak np. sfałszowane strony banków czy podróbki Paypala.
Zapora sieciowa MultiSavera skutecznie blokuje ataki hakerskie oraz tzw. skan portów, może działać w kilku trybach poczynając od zezwalania na cały ruch sieciowy, przez „ Biuro” , a więc pewnego rodzaju ograniczenia ruchu sieciowego typowe do zastosowań „firmowych”, po „normalność”, „ rygoryzm” i blokadę sieci. Warto wiedzieć iż wszelkie próby włamań są natychmiastowo blokowane przez dodatkowy, osobny moduł.
Detekcja zagrożeń
Program posiada ogromną bazę zagrożeń zewnętrznego dostawcy oraz dodatkową F Secure. Czyni to MultiSevera bezwzględną dla szkodników fortecą domowego bezpieczeństwa. W przypadku naprawdę szkodliwych koni trojańskich aplikacja zabezpieczająca bezlitośnie morduje zainfekowane pliki, z kolei jeśli mamy do czynienia z reklamiarzem typu Adware lub niegrożnym plikiem dopisanym do bazy z nieco innych pobudek ( np. potencjalnie szkodliwych aplikacji) MS wyświetli alert z prośbą o zadeklarowanie akcji działania.
Jasno, prosto i logicznie, a do tego przy niskich miesięcznych opłatach. W taki oto sposób Multimedia chce pomóc swoim klientom w walce z malware. A Wy, może macie inne rady dla ominięcia poruszonego problemu?