Więcej do poczytania:Według raportu “Polska bankowość w liczbach”, w 2018 roku aż 17mln Polaków korzystało z bankowości internetowej. Jeśli wierzyć Wikipedii odnośnie ludności w Polsce (38,4mln), okazuje się że to prawie co drugi z nas. Nie ma się więc co dziwić, że jest to łakomy kąsek dla przestępców, którzy nie muszą dziś z narażeniem życia wchodzić do placówki bankowej i wykorzystywać siły mięśni, a zamiast tego mogą wykorzystać zwykły komputer oraz siłę swojego umysłu siedząc wygodnie w fotelu gdzieś na „końcu świata”.
Każdy znawca dobrego (albo i nie) kina wie, że aby włamać się do banku wystarczy ukończyć gimnazjum i wykorzystać hakerskie narzędzie o trudno brzmiącej nazwie typu nmap lub emacs (koniecznie przez sendmail). Cóż… w rzeczywistości jest nieco trudniej. Wynika to z faktu, że banki są doskonale świadome bycia na celowniku osób szukających “łatwej” gotówki. Dlatego też każdego roku wydają miliony złotych na zakup najnowszych technologii, sprzętu oraz zatrudnianie najlepszych specjalistów w branży.
Skoro włamanie się do banku może okazać się bardzo kosztowne oraz czasochłonne, przestępcy wpadli na pomysł, że zamiast atakować banki, łatwiej jest atakować... klientów. Statystyczny internauta nie posiada przecież specjalistycznej wiedzy w dziedzinie bezpieczeństwa, nie inwestuje także regularnie pieniędzy w techniczne środki zabezpieczające jego komputera, ba… bardzo często nie zdaje sobie sprawy z potencjalnego ryzyka ściągając kolejną piracką kopię ulubionej gry lub pakietu biurowego z Internetu.
Poniższym tekstem chcemy rozpocząć cykl krótkich historii, które w maksymalny sposób obrazują to, jak wyglądają typowe scenariusze ataku oraz jakie błędy popełnili ich bohaterowie. Z założenia nie będą to teksty “techniczne”.
Zaloguj
lub
Zarejestruj się
aby zobaczyć!