Zdjęcie z fotoradaru

antbil007

Bardzo aktywny
Fąfel
Dołączył
11 Czerwiec 2010
Posty
5488
Reakcje/Polubienia
3999
Miasto
Polska
.
Zdjęcie z fotoradaru nie zawsze jest wystarczającym dowodem!

Żeby fotoradary mogły spełniać swoją rolę, powinny być ustalone pewne standardy. Bez nich dochodzi i będzie dochodzić do sytuacji absurdalnych. Przykład? Jeden z naszych czytelników otrzymał zdjęcie tyłu swojego auta wykonane dwa miesiące temu. Strażnicy gminni z Będzina, mimo iż nie są w stanie jednoznacznie określić winnego, starają się na siłę ukarać właściciela. Czy tak ma wyglądać sprawiedliwość?

Jeden z naszych czytelników wysłał do redakcji list, w którym opisuje poniższą sytuację. Otóż samochód Pana Marcina został zarejestrowany przez fotoradar podczas jazdy z nadmierną prędkością w miejscowości Będzino. Co ciekawe, zdjęcie załączone do listu od Straży Gminnej przedstawia tylko i wyłącznie tył pojazdu. Jako że wykroczenie zostało popełnione dwa miesiące temu, a fotka nie pozwala jednoznacznie określić kierowcy, sprawa staje się delikatnie mówiąc skomplikowana.

Jakie wyjście z sytuacji zaproponowali funkcjonariusze Straży Gminnej z Będzina? Pan Marcin może przyznać się do winy oraz przyjąć mandat wraz z punktami karnymi, wskazać innego kierowcę lub nie wskazywać kierującego i w zamian otrzymać wyższy mandat. Z taką propozycją nasz czytelnik nie chce się jednak zgodzić. Czemu? Jego zdaniem zdjęcie przedstawiające wyłącznie tył pojazdu nie powinno być traktowane jako miarodajny dowód w sprawie i nie powinno dawać możliwości ukarania mandatem.

Sprawca nieznany, mandatu nie może być!

Na korzyść takiej interpretacji faktów przemawia art. 97 par. 1 pkt 2 Kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia. W jego głos funkcjonariusz może nałożyć grzywnę na drodze mandatu karnego w sytuacji, w której „stwierdzi popełnienie wykroczenia naocznie pod nieobecność sprawcy albo za pomocą urządzenia pomiarowego lub kontrolnego, a nie zachodzi wątpliwość co do osoby sprawcy czynu”. W przypadku Pana Marcina o braku wątpliwości w żadnym razie nie może być mowy! W związku z tym najwłaściwszym pomysłem na ukaranie winnego powinno być śledztwo, ustalenie kierującego, a następnie postępowanie sądowe.

Niestety funkcjonariusze praktycznie nigdy nie decydują się na wdrożenie żmudnego postępowania. Zamiast ustalić stan faktyczny lub odstąpić od wlepienia mandatu, wolą powołać się na zapisy art. 96 ust. 3 Kodeksu wykroczeń. Na jego mocy każdą niekorzystną odpowiedź właściciela pojazdu mogą potraktować jako odmowę wskazania osoby, która w danym czasie dysponowała autem, a w efekcie wnioskować o wyższy mandat, jednak bez punktów karnych.

"Droga na skróty" z powodzeniem funkcjonuje od wielu lat, jednak budzi uzasadnione wątpliwości. W zeszłym roku Prokurator Generalny - Andrzej Seremet zaskarżył art. 96 ust. 3 Kodeksu wykroczeń do Trybunału Konstytucyjnego. Jak umotywował wniosek? Jego zdaniem konstytucyjna zasada domniemania niewinności polega na tym, że ciężar udowodnienia winy leży po stronie oskarżyciela. Nikt nie ma obowiązku dostarczania organom ścigania dowodów na własną winę. Idąc dalej Seremet uznał, że zdjęcie z fotoradaru będzie dowodem miarodajnym i wystarczającym tylko w przypadku, w którym twarz kierowcy jest wyraźnie widoczna.

Karanie właściciela? Zgodne z konstytucją!

W marcu tego roku Trybunał Konstytucyjny ustosunkował się do wniosku Prokuratora Generalnego. W jego opinii samo karanie właściciela pojazdu za niewskazanie kierującego jest jak najbardziej zgodne z ustawą zasadniczą. Tym bardziej, że przysługuje mu środek odwoławczy w postaci wniosku do sądu. Niezgodny z przepisami jest jednak sposób postępowania organów ścigania. Straże Gminne lub Miejskie, ewentualnie Inspekcja Transportu Drogowego powinny zwrócić się do właściciela pojazdu z prośbą o wskazanie osoby, która w danym czasie dysponowała autem. Dopiero po uzyskaniu odpowiedzi mogą zaproponować wysokość kary.
Przedstawianie kilku opcji (kierowca przyznaje się do winy, wskazuje kogoś innego lub nie wskazuje nikogo) pozwalających polubownie zamknąć sprawę jest zdaniem sędziów trybunału niezgodne z obowiązującym stanem prawnym, ponieważ doprowadza do paradoksu. Albo organy ścigania wiedzą kto popełnił wykroczenie i starają się ukarać go mandatem karnym, albo powinny poszukiwać winnego. Nie można połączyć tych dwóch czynności w jednym piśmie i nie można z automatu proponować przyjęcia mandatu właścicielowi.

972070435c1b3cf76a2185e8f2c12f7f.jpg


Pomijając sprawę konstytucyjności zapisów, uzasadnione wątpliwości budzi jeszcze jedna kwestia. Prawnicy zastanawiają się nad tym, czy sama deklaracja właściciela pojazdu lub jego kierowcy jest wystarczającym dowodem na to, aby móc jednoznacznie określić winnego. Praktyka w sądach pokazuje, że nie zawsze! Aby sędzia nie miał wątpliwości dotyczących sprawstwa, konieczne jest przedstawienie zdjęcia z fotoradaru pokazującego czytelną twarz kierowcy. Opierając się o taką właśnie argumentację, sprawy w sądzie wygrało do tej pory już kilku kierowców.

Jest jeszcze jedna kwestia, o której należy wspomnieć. Zasadnicze pytanie brzmi czy Straż Miejska i Gminna ma prawo skierować do sądu wniosek o ukaranie właściciela, który nie ujawnił osoby dysponującej samochodem. W grudniu roku 2013 zasadność obiekcji potwierdził Sąd Najwyższy. W wyroku pojawił się zapis mówiący o tym, że strażnicy mają prawo kontrolować użytkowników ruchu drogowego naruszających przepisy. Na tym jednak ich zadanie się kończy. Tym samym nie mogą wejść w rolę oskarżyciela publicznego, a ewentualne powództwo powinno być uznane za nieważne.

Sąd Najwyższy - to jedynie interpretacja, a nie norma!

Wyrok Sądu Najwyższego nie jest wykładnią prawa i nie jest wiążący dla innych sądów. W związku z tym trafiają się interpretacje przeciwne. Dla przykładu kilka dni temu wrocławski sąd okręgowy uznał, że Straż Miejska lub Gminna ma pełne prawo wymagać od właściciela wskazania kierowcy dysponującego pojazdem, a nawet ukarać go za odmowę współpracy.

Kończąc artykuł jako ciekawostkę możemy napisać, że problemy Pana Marcina ze Strażą Gminną w Będzinie nie są wcale odosobnione. O mieście i jego strażnikach było głośno wcześniej. Media donosiły m.in. o wlepianiu mandatów z niewłaściwie oznakowanych fotoradarów, ustawianiem radarów "śmietników" w taki sposób, aby kierowa nie miał szansy ich dostrzeżenia oraz ukrywaniu radarów w samochodach cywilnych zaparkowanych tuż przy drodze.
Niedoskonałe prawo, różne interpretacje i brak jasnego przekazu powoduje, że "przepychanki" pomiędzy kierowcami, a strażnikami miejskimi trwają i będą trwały jeszcze dlugo. Mimo iż nadrzędnym celem jest bezpieczeństwo, nigdy nie można dopuszczać do sytuacji, w której na jego rzecz łamane będzie prawo. Absurdem jest wystawianie mandatu za zdjęcie, na którym widać wyłącznie tył samochodu. Czemu? W takiej sytuacji ani właściciel pojazdu, ani stróże prawa nie mają szans jednoznacznie określić kto prowadził pojazd. Ukaranie za wszelką cenę sprawia, że zyskuje budżet państwa, traci jednak społeczne poczucie sprawiedliwości.

źródło: onet.pl
 
A

Anonymous

Polska to być jednak skrajnie dziwny kraj :szydera dla przykładu w Irlandii nikogo nie interesuje kto prowadzi auto ważne na kogo jest zarejestrowane i tyle w temacie reszta to już problem właściciela pojazdu. :dziwak
 
A

Anonymous

Dusiek napisał:
Polska to być jednak skrajnie dziwny kraj :szydera dla przykładu w Irlandii nikogo nie interesuje kto prowadzi auto ważne na kogo jest zarejestrowane i tyle w temacie reszta to już problem właściciela pojazdu. :dziwak
Dokładnie tak samo jest w NL (wiem bo miałem przyjemność zapłacić mandat :D).
 
Do góry