Śmieszne filmy, zdjęcia itp
- Autor tematu maks028
- Rozpoczęty
.
Zemsta czworonoga po całym dniu niemożności wyjścia na skwerek za potrzebą.
Pardon, Mirko.
Zemsta czworonoga po całym dniu niemożności wyjścia na skwerek za potrzebą.
Pardon, Mirko.
- Dołączył
- 21 Grudnia 2014
- Posty
- 339
- Reakcje/Polubienia
- 37
Zestaw kartek na Walentynki
.
W Walentynkowym duchu...
W Walentynkowym duchu...
.
W pewnej małej angielskiej mieścinie był sobie ksiądz, który oprócz obowiązków duszpasterskich oddawał się zajęciom gospodarskim. Szczególnie upodobał sobie hodowlę drobiu, która szła mu naprawdę nieźle.
Któregoś dnia księdzu zaginął kogut. Początkowo myślał, że ptaszysko po prostu uciekło, co mu się czasami drzewiej zdarzało, ale zawsze w końcu wracało. Minął jakiś czas a koguta jak nie ma tak nie ma. Mocno zmartwiony ksiądz doszedł do wniosku, że kogut został mu ukradziony. Ponieważ wiedział, że miejscowa ludność organizuje czasami zakazane w tym regionie walki kogutów, postanowił załatwić sprawę podczas niedzielnej mszy. Gdy wierni zbierali się już do wyjścia, ksiądz zatrzymał ich i powiedział:
- Mam jeszcze jedną, bardzo wstydliwą sprawę do załatwienia (w tym miejscu należy wyjaśnić, że po angielsku słowo "cock" znaczy kogut, ale może też oznaczać męskiego członka).
- Chciałbym spytać, kto z tu obecnych ma koguta?
Po słowach tych wstali wszyscy mężczyźni.
- Nie, nie, to nieporozumienie. Może spytam inaczej, kto ostatnio widział koguta?
Wstały wszystkie kobiety.
- Oj, nie, to też nie o to chodzi, może wyrażę się jeszcze jaśniej. Kto ostatnio widział koguta, który do niego nie należy?
Wstała połowa kobiet.
- Parafianie! Nie rozumiemy się! Spytam wprost - kto widział ostatnio mojego koguta?
Wstał chórek chłopięcy, ministranci, organista i znajdująca się przypadkiem w kościele koza ...
W pewnej małej angielskiej mieścinie był sobie ksiądz, który oprócz obowiązków duszpasterskich oddawał się zajęciom gospodarskim. Szczególnie upodobał sobie hodowlę drobiu, która szła mu naprawdę nieźle.
Któregoś dnia księdzu zaginął kogut. Początkowo myślał, że ptaszysko po prostu uciekło, co mu się czasami drzewiej zdarzało, ale zawsze w końcu wracało. Minął jakiś czas a koguta jak nie ma tak nie ma. Mocno zmartwiony ksiądz doszedł do wniosku, że kogut został mu ukradziony. Ponieważ wiedział, że miejscowa ludność organizuje czasami zakazane w tym regionie walki kogutów, postanowił załatwić sprawę podczas niedzielnej mszy. Gdy wierni zbierali się już do wyjścia, ksiądz zatrzymał ich i powiedział:
- Mam jeszcze jedną, bardzo wstydliwą sprawę do załatwienia (w tym miejscu należy wyjaśnić, że po angielsku słowo "cock" znaczy kogut, ale może też oznaczać męskiego członka).
- Chciałbym spytać, kto z tu obecnych ma koguta?
Po słowach tych wstali wszyscy mężczyźni.
- Nie, nie, to nieporozumienie. Może spytam inaczej, kto ostatnio widział koguta?
Wstały wszystkie kobiety.
- Oj, nie, to też nie o to chodzi, może wyrażę się jeszcze jaśniej. Kto ostatnio widział koguta, który do niego nie należy?
Wstała połowa kobiet.
- Parafianie! Nie rozumiemy się! Spytam wprost - kto widział ostatnio mojego koguta?
Wstał chórek chłopięcy, ministranci, organista i znajdująca się przypadkiem w kościele koza ...
.
.
Przy której butelce jesteś obecnie?
Przy której butelce jesteś obecnie?
