Linux zabija Windowsa ?

A

Anonymous

znalazłem w sieci nawet ciekawy artykuł
mocny tytuł. Szczególnie, że może się wydawać, iż nic ostatnio takiego się nie wydarzyło. Według statystyk Linux generuje około 5% ruchu w sieci i sytuacja ta w żaden radykalny sposób się nie zmienia. Co więc zmotywowało mnie do tak ostrego postawienia sprawy? Współczesny świat komputerów to nie tylko tradycyjne desktopy na biurku. Świat się zmienił, Microsoft nie dostosował się w porę do tych zmian, a spojrzenie na całość elektronicznego przemysłu pokazuje, że firma znalazła się w bardzo niekorzystnej sytuacji. Linux szybciej niż to może się z początku wydawać przejmie pałeczkę najważniejszego systemu, a w niniejszym artykule postaram się wam przedstawić dowody na to twierdzenie. Artykuł pisany jest dość luźnie, więc radzę podchodzić do niego z dystansem. Jednak zachęcam do przeanalizowania samemu wszystkich cyfr i wyciągnięcia wniosków.

Wraz z Windowsem 95 Microsoft zajął szturmem rosnący w siłę rynek pecetów. Nie dał się nikomu zdetronizować. Zbudował silny monopol – niemalże każdy komputer posiada MS Windows i Office i wszyscy są od tego uzależnieni. Imperium rozpostarło swoje macki z biurek w każdym innym kierunku – od serwerów (Windows Server) po systemy wbudowane (Windows CE). W pierwszym dziesięcioleciu tego wieku wydawało się, że nikt nie ma środków, żeby skutecznie konkurować z Microsoftem, a ich monopol będzie się pogłębiał aż do momentu całkowitego zniknięcia wszelkich alternatywnych rozwiązań. Właśnie wtedy pojawił się iPhone.

Mamy rok 2007. Zarozumiały i zadufany w sobie Microsoft w ogóle nie zrozumiał zmian, jakie zapowiadał nowy iPhone. Najlepiej świadczyć może o tym komentarz dyrektora generalnego firmy Steva Ballmera:

There’s no chance that the iPhone is going to get any significant market share. No chance. It’s a $500 subsidized item. They may make a lot of money. But if you actually take a look at the 1.3 billion phones that get sold, I’d prefer to have our software in 60% or 70% or 80% of them, than I would to have 2% or 3%, which is what Apple might get.

Pozwolę sobie na tłumaczenie:

Nie ma szans, żeby iPhone uzyskał jakikolwiek znaczący udział w rynku. Żadnych szans. To urządzenie jest dotowane na $500. Może zarobią sporo pieniędzy. Ale jeżeli spojrzysz na 1,3 miliarda sprzedawanych telefonów, to ja bym wolał mieć nasz software na 60% lub 70% lub 80% z nich, niż na 2% lub 3%, które być może Apple uzyska.

Microsoft – gdzie jest dzisiaj te twoje 60%, 70% lub 80% na rynku mobilnym? Już chiński generał Sun Tzu 2,5 tysiąca lat temu w swoim arcydziele „Sztuka Wojny” ostrzegał przed niedocenianiem przeciwnika (i przecenianiem swoich możliwosci). A tu Microsoft zalicza tak spektakularną wtopę. OK – nie bądźmy tak surowi. Każdemu (nawet wartej wiele miliardów korporacji) zdarza się popełnić błąd. Na błędach należy się uczyć i wyciągać z nich wnioski. Google wyciągnęło wnioski z sukcesu Apple i w 2009 doprowadziło do wydania przez HTC pierwszego telefonu z Androidem. Czytelnikom nie muszę chyba nawet przypominać, że Android to w pełni otwarty system bazujący na jądrze Linuksa (podobnie jak Ubuntu). W odczuciu użytkowników był to po prostu iPhone, ale dostępny dla wszystkich. Ile razy można popełniać ten sam błąd? Microsoft pokazuje, że wiele razy. Oto komentarz naszego ulubionego prezesa Steva Ballmera do premiery Androida:

Right now they have a press release, we have many, many millions of customers, great software, many hardware devices and they’re welcome in our world.

I tłumaczenie:

Teraz oni [Google] mają jedynie wydania w prasie, my mamy miliony klientów, świetny software, wiele sprzętu i witamy ich [Google] w naszym świecie.

Rodzi się oczywiste pytanie – na jakim ty świecie żyjesz Steve Ballmer? Co więcej nawet jeszcze w 2011 roku Microsoft starał się zaklinać rzeczywistość ustami prezesa:

You don’t need to be a computer scientist to use a Windows phone and you do to use and Android phone…It is hard for me to be excited about the Android phones.

tłumaczenie:

Nie musisz być naukowcem komputerowym, żeby używać telefonu z Windowsem, ale musisz nim być, żeby używać telefonu z Androidem… Nie ekscytują mnie nowe telefony z Androidem.

A więc wracając z krainy urojeń Steva Ballmera przenieśmy się do dzisiejszych realiów. Według danych zebranych przez firmę analityczną Gartner w 2 kwartale bieżącego roku sprzedaż Smartphonów według systemów operacyjnych (w skali świata) wygląda następująco:

System – Ilość sprzedanych urządzeń (w tysiącach) – Udział rynku

Android – 98.529 – 64,1%

iOS – 28.935 – 18,8%

Symbian – 9.071 – 5,9%

Research In Motion – 7.991 – 5,2%

Bada – 4.208 – 2,7%

Microsoft – 4.087 – 2,7%

Gdzie to na tej liście jest Windows Phone? A już widzę – na samym dole zaraz za Samsung bada. 2,7% to tragicznie niski wynik biorąc pod uwagę jaki ogrom pieniędzy Microsoft wylewa na promocję tego systemu. Powodów dla których nikt przy zdrowych zmysłach nie chce kupić Windows Phone jest wiele. Mi do głowy przychodzi przynajmniej 121 z nich. Nie zapominajmy, że są to wyniki sprzedaży jeszcze sprzed ogłoszenia przez Microsoft, że żaden z obecnych telefonów z Windowsem nie dostanie aktualizacji do wersji ósmej systemu. Aktualnie trzeba by być idiotą, żeby kupić drogi Windows Phone, który już zapowiedziano, że jest przestarzały.

Ale nie bądźmy tacy surowi. Według tego samego biura analitycznego w 1 kwartale bieżącego roku Windows Phone miał 1,9% udziałów, a teraz ma już 2,7%. Platforma najwyraźniej rośnie w siłę! Nic bardziej mylnego. Pozorny wzrost systemu wynika z tego, że Nokia poświęciła swojego Symbiana na rzecz urojeń Ballmera. Rok temu udziały Symbiana + Windowsa wynosiło ok. 20%, dzisiaj jest to niecałe 9%. Katastrofa! Żal mi tylko Nokii, którą obecny prezes Stephen Elop prowadzi prosto do zagłady wykonując polecenia swojego byłego pracodawcy – Microsoftu. Patrząc na te wyniki łatwo jest dojść do wniosku, że już żaden inny producent telefonów nie zdecyduje się na poświęcenie swojego systemu na rzecz Windows Phone. Wszystko więc wskazuje na to, że w przyszłym kwartale % udział tego systemu na rynku po prostu spadnie…

Jeżeli myślicie, że Windows Phone 8 coś zmieni, to musicie się obudzić. Jedną z najbardziej rozpromowanych „zalet” ósemki jest silna integracja ze Skype. Powiedzcie mi, który operator będzie na tyle szalony, żeby zachęcać do zakupu telefonów, które będą pozbawiać ich zysków za rozmowy telefoniczne? Operatorzy najprawdopodobniej wezmą pieniądze Microsoftu i umieszczą telefony z WP8 gdzieś na końcu swojej oferty, a po pewnym czasie wyrzucą je po prostu na śmietnik.

Chyba do tej pory już was przekonałem, że Microsoft już raczej nie weźmie szturmem rynku mobilnego? To jednak nie koniec złych nowin dla korporacji. Z tych danych płyną wnioski o wiele bardziej niepokojące dla MS, ale są one bardziej zakamuflowane. Spójrzmy więc na wyniki sprzedaży komputerów za 2 kwartał 2012 roku. Szacuje się, że w tym okresie sprzedano około 87,5 miliona komputerów (łącznie z ze wszystkimi netbookami, ultrabookami, ale bez tabletów). Załóżmy ostrożnie, że 6% z tego to produkty Apple, a 4% reszty ma preinstalowanego Linuksa (lub jest bez systemu). Tak więc wszystkich urządzeń z zainstalowanym Windowsem udało się sprzedać 78,96 miliona. Teraz spójrz w górę, ile w tym czasie sprzedano telefonów z Androidem. Tak – oczy cię nie mylą. Jest to 98,5 miliona (i to bez tabletów i żadnych innych urządzeń poza telefonami). To nie pomyłka. Telefonów z jądrem Linuksa sprzedano o prawie 25% więcej w ostatnim kwartale niż wszystkich komputerów z Windowsem! Co więcej, rynek komputerów się kurczy, a urządzeń mobilnych dynamicznie rośnie. Szacuje się, że do końca tego roku na świecie będzie więcej urządzeń z zainstalowanym Androidem, niż Windowsem. Zastanów się chwilę nad tymi liczbami… Nagle tytuł artykułu nie brzmi już tak szalenie, co?

Oczywiście Microsoft zdaje sobie sprawę z tych liczb. Widzi, że lada moment przestanie być najpopularniejszą platformą i… panikuje! Oczywistym owocem tego jest Windows 8. To jednak nie wszystko. Dość powiedzieć, że błędne inwestycje spowodowały, że Microsoft w 2 kwartale tego roku po raz pierwszy w swojej historii odnotował straty! Auć… Wracając do Windows 8. Nad samym systemem nie będę się rozwodził – koń jaki jest, każdy widzi. Tym systemem MS olał rynek tradycyjnych desktopów do tego stopnia, że wielcy producenci gier tacy jak Valve, czy Blizzard publicznie go krytykują. Naprawdę Microsoft nie boisz się tego, co się stanie, gdy twoi dotychczasowi partnerzy softwarowi staną się twoimi wrogami?

Panicznymi decyzjami nie tylko partnerów softwarowych można wkurzyć. Microsoft ma zamiar (sam osobiście) wypuścić serię tabletów z Windows 8 – Microsoft Surface. I tak partnerzy sprzętowi z partnerów stają się konkurencją. Asus nawet nie kryje oburzenia taką decyzją. A więc dzięki Windows 8 mamy rozwścieczonych producentów oprogramowania i sprzętu. Czy zaowocuje to nową serią komputerów z Linuksem? Zobaczymy – na pewno nie jest to wykluczone. Ale jeżeli Microsoft Surface odniesie sukces… Nie odniesie! Słyszeliście o takich produktach jak Zune lub Kin? Nie? To zapewne dlatego, że okazały się to klęski na niesamowitą wręcz skalę (poczytajcie na Wikipedii). Surface jest bezpośrednim dziedzicem tego samego toku myślenia, który doprowadził do upadku (już na starcie) Zune i Kin. Microsoft ma głębokie kieszenie i będzie w stanie inwestować w sprzedaż tabletów takie pieniądze, żeby móc ogłaszać pozorne sukcesy (tak jak w przypadku Nokia Lumia). Śledźcie jednak niezależne statystyki, a zobaczycie że produkt się nie przyjmie.

A więc gdzie jeszcze Microsoft jest potęgą? Ach, racja – konsole. Ich Xbox 360 dominuje na rynku. A wiecie jak faktycznie wygląda rynek konsol? Jeżeli myślicie, że rewolucja mobilna obniża sprzedaż pecetów, to nie widzieliście wyników sprzedaży konsol. W pierwszym kwartale tego roku sprzedano łącznie 8,2 mln konsol. Jest to spadek o 53% w stosunku do analogicznego okresu rok wcześniej! Szybko nam znika rynek konsol, co nie? Dodatkowo sukces konsoli OUYA opartej o Androida (na Kickstarterze), świadczy o tym, że jest silne zapotrzebowanie na alternatywę dla obecnych konsol. Microsoft zapewne chce oprzeć następnego Xboxa o Windows 8, więc zaczeka, aż ten system się zadomowi (trochę to potrwa). Idę o zakład, że podobnie jak w przemyśle mobilnym MS prześpi moment, kiedy konkurencja (OUYA?) wydrze mu rynek z rąk.

Nie zapomnijmy też o serwerach. Microsoft co i rusz się chwali, jak zyskowny jest to dla nich biznes. A więc jak firma faktycznie stoi na serwerach? Spójrzmy na statystyki netcrafta. MS IIS jest postawiony na 15,37% serwerów. Co prawda technicznie możliwe jest stworzenie swoistego WAMPa (LAMP – Linux, Apache, MySQL, PHP; WAMP – Windows, Apache, MySQL, PHP), to jednak świadczyłoby to raczej o swoistej schizofrenii administratora. Można więc chyba bezpiecznie założyć, że resztę serwerów stanowi Linux i inne Unixy. Skoro te 15% generuje takie niesamowite zyski dla Microsoftu, to jakie zyski dla Linuksa musi generować pozostałe 85%? Zapewne RedHat mógłby coś na ten temat powiedzieć. W każdym razie Windows na serwerach na pewno nie jest niezastąpiony i raczej nikt po nim płakać nie będzie. Zupełnie jakby szaleństwom miało nie być końca, Microsoft zapowiedział, że następny Windows Server będzie oparty o Metro UI (a właściwie Modern Windows, bo wycofują się rakiem ze sformułowania Metro UI). Poważnie? Który administrator przełknie coś takiego? Serwer to nie jest dotykowy gadżet (simple as that). Konkurencja natomiast nie śpi. Np. nasz drogi Canonical widzi potencjał i przyszłość w serwerach opartych o architekturę ARM. Dba więc, żeby cały taki sprzęt wychodził z preinstalowanym Ubuntu Server. Póki rynek jest mały, łatwo jest to kontrolować. Jeżeli jednak architektura odniesie sukces, to Canonical będzie miał wybudowany świetny przyczółek. Sprytne, nie?

Zaraz, zaraz a co z Microsoft Office. Przecież jest to niezastąpiony software, bez którego nie może się odbyć żadna praca biurowa. Ale czy na pewno? Korporacja celowo nie chce wydać Office na Androida i iOSa. Ma to być as w rękawie dla telefonów i tabletów z Windowsem. Jest to jednak błąd. Bo co aktualnie robią miliony użytkowników bez mobilnego MS Office? Szuka alternatywy. Google to widzi i w porę kupił najpopularniejszy mobilny pakiet biurowy – Quick Office. Pracują więc pewnie ostro nad jego integracją z Dokumentami Google. Tak więc największą konkurencją dla pakietu biurowego Microsoftu (moim zdaniem) nie będzie Libre/OpenOffice, a właśnie Dokumenty Google. Sądzę więc, że i tu monopol może zostać złamany. Nie wierzycie mi? To przypomnijcie sobie, że jeszcze 5 lat temu wydawało się, że nikt nie wydrze z rąk Microsoftowi dominacji na rynku przeglądarek internetowych. Kto dzisiaj jeszcze używa niebieskiego e? Na Internet Explorera nie warto już nawet poświęcać jednego akapitu w tym artykule.

To co opisałem w niniejszym artykule, to nie jest żadna abstrakcja, ani wróżenie z fusów. To wszystko się dzieje tu i teraz. Już nie ma pytania, czy Microsoft odejdzie w niepamięć, tylko kiedy to się stanie. Oczywiście korporacja nie zniknie z dnia na dzień. Będzie stopniowo tracić na znaczeniu (w konwulsjach). Być może nigdy nie umrze, a pozostanie z nami jako tzw. troll patentowy. Tak czy inaczej już niedługo opisując historię komputerów, będziemy zaczynać od: „Pamiętacie, była kiedyś taka firma Microsoft”.

źródło

Zaloguj lub Zarejestruj się aby zobaczyć!
w sumie daje to trochę do myślenia :szef
 
Do góry