Jak zwolnienia wyglądały w Twitterze? Musk sprowadził swoich zaufanych ludzi z Tesli, załoga Twittera była traktowana jak potencjalni sabotażyści. Pracownicy niespodziewanie stracili dostęp do firmowej poczty i komunikatora, zaś zwolniona połowa już go nie odzyskała. Wg relacji w organizacji zapanował chaos – część zespołów znikła, inne zostały zdziesiątkowane (np. dział designu – z 200 osób zostało 6), nie zaplanowano żadnej nowej struktury organizacyjnej. Ocaleńcy odnajdywali się na Slacku.
Po trzecie – zwalniano kobiety w ciąży i osoby na urlopie macierzyńskim, w USA i tak tragicznie krótkim. Zwalniano chorych, których proces leczenia jest ściśle zależny od ciągłości pakietu ubezpieczeniowego (wiodąca demokracja świata nie dorobiła się jeszcze powszechnych ubezpieczeń zdrowotnych). Zwalniano osoby opiekujące się chorymi członkami rodziny. Zwalniano posiadaczy wizy pracowniczej, którzy po utracie pracy mają dokładnie 60 dni na znalezienie kolejnej, podobnej – w przeciwnym razie muszą opuścić kraj. Słowem – operator gilotyny wykazał się całkowitym brakiem empatii i kosztującego niewiele człowieczeństwa.