Może to i nie takie śmieszne, co raczej takie... żałosne. Takie na miarę i znak naszych czasów, dobrej zmiany:
Zaloguj
lub
Zarejestruj się
aby zobaczyć!
Gala 10-lecia służby F-16 w polskich siłach powietrznych. Zasłużeni lotnicy odbierają oficjalne wyróżnienia. Oprócz tradycyjnych "Ikarów" dostają też inne statuetki: małe figurki... gen. Andrzeja Błasika.
Na zdjęciu z uroczystości zrobionym przez fotoreportera Polskiej Agencji Prasowej widać, jak Ewa Błasik - wdowa po gen. Andrzeju Błasiku - wręcza dowódcy 31 Bazy Lotnictwa Taktycznego Poznań - Krzesiny, płk Grzegorzowi Ślusarzowi, figurkę z wizerunkiem swojego męża. Wojskowy nie był jedyną osobą, która otrzymała taką statuetkę.
Polska Agencja Prasowa napisała jedynie, że wdowa wręczyła Ślusarzowi "swoje wyróżnienie".
No faktycznie...taki lotniczy "oskar", ale chyba w tym przypadku trzeba by spytać, czy na pewno ma przynosić szczęście i sukcesy...Hefajstos napisał:Nowy komitet Kinematografii - nowe "Oscary" Dobrej zmiany c.d.....
(...)
Kabaretowe państwo, kabaretowy rząd, kabaretowe wyróżnienia....Mistrz Bareja miałby prezent od życia - gotowe scenariusze
Film "Historia Roja, czyli w ziemi lepiej słychać" miał być obok "Smoleńska" drugim najważniejszym obrazem wspieranym przez obecną władzę. Jednak reżyser "Historii Roja", Jerzy Zalewski, nieoczekiwanie napisał list otwarty, w którym krytykuje Jacka Kurskiego. Padają w nim naprawdę mocne oskarżenia. Dlaczego to zrobił?
(...)
Zalewski zarzuca Kurskiemu brak wsparcia Telewizji Publicznej przy promocji filmu, która jest koproducentem "Historii Roja". Film miał niską oglądalność, nie został także, o czym już pisaliśmy, zakwalifikowany do konkursu Festiwalu Filmowego w Gdyni. Takim rozwojem sytuacji, Zalewski jest wyraźnie rozczarowany. Uważa, że część odpowiedzialności ponosi właśnie Kurski. Dlatego jego list jest pełen emocji i żalu.
Do Prezesa Jacka Kurskiego 8 sierpnia 2016
Szanowny Panie Prezesie,
Jacku
Myślę, że nie zdziwisz się, jeśli określę Twoją postawę wobec mnie i filmu „Historia Roja” od momentu, kiedy zostałeś prezesem TVP SA, jako przejaw chamstwa i buty władzy. Pozwolisz, że uzasadnię swoje stanowisko. W momencie, kiedy zostałeś prezesem Telewizji, ja byłem po sześciu latach walki w obronie filmu „Historia Roja czyli w ziemi lepiej słychać” i wbrew wszystkiemu, właściwie jako bankrut, ale z ukończoną postprodukcją filmu, właśnie przygotowywałem się do jego premiery.
Ponieważ źródłem moich wieloletnich kłopotów był PISF i TVP SA, miałem nadzieję, że jako prezes TVP będziesz miał jakąkolwiek empatię dla mojej sytuacji. Dlatego poprosiłem Jarka Rybickiego, naszego wspólnego znajomego, a montażystę „Historii Roja”, o kontakt z Tobą. Bez rezultatu. W związku z tym skontaktowałem się z Maciejem Staneckim, członkiem Zarządu TVP SA, a potem z Krzysztofem Czabańskim, wiceministrem Kultury i Dziedzictwa Narodowego i obu przedstawiłem obszerny list z prośbą, by przekazano go Tobie, w którym wyjaśniłem swoją dramatyczną sytuację jako producenta filmu i zaproponowałem korektę aneksu łączącego mnie z TVP w sprawie serialu, rozumiejąc, że nowe władze Telewizji zaakceptują moją prośbę o zapłatę za dwa odcinki serialu (miały być 3, powstało 5, poprzedni Zarząd zapłacił mi za 3).
Przedstawiłem też propozycję mojej autorskiej współpracy z Telewizją, myśląc, że jeśli kontynuować moją karierą zawodową, to kiedy, jak nie teraz. Przypomniałem również o moich produkcjach będących własnością TVP SA, które można by ponownie emitować. Obaj panowie potwierdzili przekazanie Ci mojego listu, ale żadnej odpowiedzi z Twojej strony nie otrzymałem.
Na premierze filmu 29 lutego 2016 r. nie byłeś łaskaw nawet do mnie podejść – czy przez to, że uważałeś się za tak ważną figurę, czy przez to, że czułeś się niezręcznie z powodu braku odpowiedzi na mój list – nie wiem, w każdym razie zachowałeś się jak nadęty wał. Zresztą co do premiery, którą zaszczycił swoją obecnością Prezydent RP Andrzej Duda, doszły mnie głosy, że właśnie w związku z jego obecnością, Telewizja miała transmitować to wydarzenie. Oczywiście tak się nie stało.
Do pewnego stopnia właściwie Cię rozumiem. Myślę, że jesteś zakładnikiem własnego pragnienia, by być prezesem telewizji, zgadzając się na to, że nie jesteś, pełniąc tę funkcje, samodzielny. Czy obsadzenie w roli szefa Agencji Filmowej Wojciecha Hoflika to na pewno Twój autorski projekt? Faceta, który przez 6 lat, najpierw z ramienia TVP, później PISF-u blokował powstanie filmu „Historia Roja”. A może projekt ten jest autorstwa Jana Tomaszewskiego, Twojego nad-doradcy? Dlatego specjalnie nie dziwiłem się, choć było to brzemienne w skutkach dla losów mojego filmu, że Telewizja z Twoim zarządem na czele kompletnie nie promowała filmu w swoich programach w miesiącach luty – kwiecień, tych najważniejszych dla dystrybucji kinowej filmu.
Telewizja, która włożyła w ten film 6 mln zł, a na premierze był Prezydent RP, frontman „dobrej zmiany. Owszem, wystąpiłem w programie pani Grażyny Torbickiej pt. „Kocham kino”, w którym pani redaktor była łaskawa ocenzurować moją by może najistotniejszą w tym programie wypowiedź. Napisałem w tej sprawie do Ciebie kolejny list. Oczywiście pozostał bez odpowiedzi, ku mojemu jednak zdziwieniu, dowiedziałem się, że powołałeś się na niego na sejmowej Komisji Kultury, kiedy uzasadniałeś zwolnienie pani Torbickiej. Ponownie więc napisałem do Ciebie, zwracając uwagę, że skoro się na mnie publicznie powołujesz, to może byś się jednak ze mną spotkał. Oczywiście odpowiedzi nie uzyskałem.
W lipcu tego roku przypadkowo spotkaliśmy się przy plaży w Brzeźnie, no i w ramach tego przypadku zgodziłeś się na nasze spotkanie na Woronicza. Spotkanie było wielokrotnie przekładane, a ponieważ w międzyczasie okazało się, że zespół selekcyjny Festiwalu Filmów Polskich w Gdyni nie dopuścił mojego filmu do konkursu głównego z przyczyn czysto politycznych i tym bardziej zależało mi na spotkaniu z prezesem TVP S. A. (w końcu Telewizja jest jednym z organizatorów Festiwalu), gdy dowiedziałem się o kolejnym, wielodniowym przełożeniu spotkania, pomyślałem, że miara chamstwa się przebrała. Przez osiem miesięcy nie byłeś w stanie się ze mną spotkać, a przypadkowe spotkanie przy plaży dało mi na to złudną nadzieję. Nadzieję na uratowanie dla polskiej widowni kompletnie zniszczonego przez dystrybucję i brak promocji ze strony Telewizji filmu, a także nadzieję na kontynuację przeze mnie pracy zawodowej.
Szanowny Panie Prezesie, gdyby Cię usunięto z tej funkcji, doradzałbym tym, którzy to uczynią, by Cię zostawiono na stanowisku szefa informacji TVP, bo w czasach dominacji lewicowych, nieprzychylnych rządom Jarosława Kaczyńskiego mediów „papierowych” i elektronicznych z przewagą kapitału zagranicznego, twój sposób zarządzania programami informacyjnymi , z tupetem i dociskaniem butem faktów, jest skuteczny i obecnie konieczny. Jednak usunięcie Cię z funkcji prezesa nie byłoby dla Telewizji ani dla kultury polskiej żadną stratą. Powodowany kluczeniem politycznym dokonujesz nic nie wnoszących zmian personalnych, a programowo w sferze kultury nie inicjujesz odwojowania przestrzeni zajętej przez postkomunistów. Myślę, że to nie ten rozmiar kapelusza na tak poważne wyzwania stojące przed Polską. Na koniec chcę Panu Prezesowi oświadczyć, że z uwagi na kompletny brak kontaktów przez 8 miesięcy oraz sześcioletnie utrudnianie pracy zawodowej przez TVP S. A. noszę się z zamiarem wystąpienia na drogę sądową przeciwko tej instytucji, żądając odszkodowania w wysokości 1,5 mln zł.
Pozwolisz, że tym razem ten list upublicznię.
Z poważaniem
Jerzy Zalewski
No właśnie przedwczoraj obejrzałem Wiadomości i był o tym materiał - wymieniono tam zasługi tego pana, chyba ze 3. Jedną z zasług było, że od 10 lat współpracuje z min. obrony (dedukuję, że może sprzedawał mu leki... tylko jakie leki mógł sprzedawać np. w wieku lat 16-stuMirko napisał:
Jestem na zjeździe Klubów "Gazety Polskiej" z Zachodniej Europy. Są tu jednak także ludzie, którzy przyjechali z Kraju i opowiadają o tym, co widzą.
Właśnie odbyłem rozmowę z ludźmi, którzy na żywo obserwowali Forum Ekonomiczne w Krynicy. Stopień bezhołowia, "terazkurwamywstwa" i skoku na stanowiska, podsypywanego sowitymi apanażami jest podobno niewiarygodny. Bidoki, które przez lata kręciły się wokół partii władzy i inni, którzy pojawili się tuż po wygranych wyborach, zachowują się jak panowie w udzielnych księstwach.
Moi informatorzy mówią wprost:
"Jeśli Mariusz Kamiński i CBA nie zrobią jednej czy drugiej pokazówki i nie przeczołgają kolejnych "prezesów", grozi nam sytuacja nieznana dotychczas - grabież majątku publicznego przez ludzi "dobrej zmiany", rzekomych "patriotów"
Starczy wspomnieć, że ludzie, którzy dotąd klepali bidę, a dziś zarabiają po kilkadziesiąt tysi miesięcznie, ani myślą o reformach.
(...)
Oczywiście wszystko będziemy opisywać i ujawniać. To wymaga czasu, jednak trudno chociaż nie zasygnalizować burdelu, który ma miejsce. Wokół PiS pojawili się ludzie, których miało nie być. Koniunkturalne osobistości, myślące że "this is the time of our life", ludzie - świnie, dopadający żerowiska. Nie wiem, czy wynika to z "za krótkiej ławki", układów, czy zwyczajnego niedopatrzenia. Jest jednak faktem.
Ekstra...uśmiałem się na początek dnia...facet naprawdę miał poczucie humoruOXYGEN THIEF napisał:Jak prawidłowo przechodzić przez pasy![]()
Agnieszka Gozdyra zapytała Pawła Deresza o planowany przez podkomisję do wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej eksperyment. - Moi przyjaciele zatelefonowali do mnie parę dni temu (z Czech - red.) i poinformowali mnie, że w Pradze krąży informacja, że Polska zamierza kupić tupolewa i przeprowadzić eksperyment - samolot kontra samochód. Zamierzają rozpędzić tupolewa do maksymalnej prędkości, z drugiej samochód do maksymalnej prędkości, a na samochodzie ma być umieszczona brzoza i samolot ma skrzydłem ściąć tę brzozę. Ma to dowieść, czy samolot wytrzymuje takie uderzenie czy nie - relacjonował w programie "Tak czy Nie" Paweł Deresz.
Podkreślił, że nie wie czy to jest informacja prawdziwa. - Ciekaw jestem, co na to powie podkomisja, czy rzeczywiście planuje coś takiego - zastanawiał się Paweł Deresz. - Chętnie zdementuję tę wiadomość, jeśli ona jest nieprawdziwa - dodał.
I konkluzja...czyli dedykacja dla autorów ewentualnego pomysłu na realizacjęMaciej Lasek: Tupolew musiałby zostać rozpędzony do 270 km/h
- Takie eksperymenty były już prowadzone w latach 50. i 60. przez Amerykanów. Nie robiliśmy ich, bo nie było takiej potrzeby. Wypadków, w których samolot zaczepiał o inną przeszkodę było w między czasie dużo więcej i żadna komisja takich eksperymentów nie przeprowadzała - mówił w Radiu Zet Maciej Lasek, były członek komisji Jerzego Millera, badającej katastrofę smoleńską.
(...)
- Podkomisja musiałaby rozpędzić tupolewa do prędkości 270 km/h, a przypominam, że u nas nawet Pendolino tak szybko nie jeździ. To będzie logistycznie skomplikowane. Drzewo nie może rozpędzać się i zderzać z samolotem albo dwa obiekty naraz. To musi samolot [uderzyć - red.], bo warunki muszą być rzeczywiste - zaznaczył Lasek.
"Tańszym rozwiązaniem zainwestowanie w książki"
- Samolot będzie musiał być rozpędzony pod odpowiednim kątem, by odwzorować rzeczywiste naprężenia, które występowały wówczas w skrzydle. Samolot zderzający się z taką przeszkodą i przy takiej prędkości traci skrzydło - mówił Lasek.
- Zdecydowanie tańszym rozwiązaniem będzie zainwestowanie w dwie, trzy książki dotyczące mechaniki lotu i wytrzymałości konstrukcji - zakończył ekspert.