info: niebezpiecznikO wpadkach związanych z ujawnieniem swojej lokalizacji poprzez udostępnienie w internecie zdjęcia zawierającego metadane pisaliśmy już wiele razy. Rok temu w ten sposób potwierdzono że rosyjscy żołnierze stacjonują na terenie Ukrainy (oficjalnie Rosja temu zaprzeczała), a teraz — dzięki wpadce terrorysty z ISIS — namierzono punkt dowodzenia grupy i dość skutecznie “wyłączono” go z użycia za pomocą rakiety powietrze-ziemia.
Zamiast lajków dostał napalm!
Jak na śniadaniu prasowym poinformował generał amerykańskich sił lotniczych, Hawk Carlise, podczas kontroli mediów społecznościowych jego ludzie mieli zauważyć zdjęcie (tzw. selfie) bojownika Państwa Islamskiego na tle jednego z centrów dowodzenia ISIS. Komentarz umieszczony w sieci obok zdjęcia zachwalał możliwości techniki ISIS. Na podstawie analizy fotografii (nie wiemy, czy chodzi o analizę metadanych, czy może wizualne rozpoznanie okolicznych budynków — zwłaszcza znak wygląda interesująco) Amerykanie ustalili koordynaty GPS budynku zajmowanego przez terrorystów. Po 20 godzinach, po budynku nie było już śladu — został zbombardowany.
Wpadka terrorysty dziwi tym bardziej, że ISIS to jedna z grup, która doskonale korzysta z możliwości internetu. ISIS wykorzystuje go do rozsiewania propagandy i rekrutacji nowych członków, ale przede wszystkim w swoich komunikatach online regularnie kładzie olbrzymi nacisk na edukację swoich bojówkarzy w zakresie tzw. OPSEC, czyli bezpieczeństwa komunikacji w sieci i technik utrudniających identyfikację tożsamości. ISIS ostrzega m.in. żeby:
– korzystać ze specjalnego oprogramowania do szyfrowania SMS-ów i rozmów (sugerują m.in Redphone i Textsecure)
– wyłączyć geolokalizację i czyścić metadane i tagi EXIF
– nie umieszczać w sieci zdjęć identyfikujących infrastrukturę ISIS
– nie pisać na swoich profilach, że zamierza się wymordować innowierców
Jak widać, tym razem specjalne (i dość szczegółowe!) porady nie pomogły… ISIS zresztą mógł uczyć się na błędach swojego przeciwnika — przypomnijmy, że prawie 10 lat temu, w 2007 roku, identyczną wpadkę zaliczyli sami Amerykanie. W wyniku umieszczonego w internecie przez amerykańskiego żołnierza zdjęcia doszło do ataku moździerzowego na bazę w Iraku, w wyniku którego zniszczono 4 helikoptery Apache.
Współpraca amerykańskiego lotnictwa z Facebookiem?
Ta historia, poza cyfrowym analfabetyzmem i głupotą jednego z bojówkarzy, ujawnia coś jeszcze. Amerykański wywiad działa i regularnie przegląda zakamarki sieci społecznościowych z których korzystają terroryści. I jak widać, robi to dość skutecznie.
Przypominamy, że od dawna dostępne są programy automatyzujące zbieranie metadanych publikowanych w sieciach społecznościowych. Jednym z nich jest Creepy. Jest też usługa podpowiadająca włamywaczom kiedy obrabować dom danego użytkownika Twittera, oraz wojskowy system RIOT, który zawodowo zajmuje się “inwigilacją” sieci społecznościowych. Całkiem nieźle sprawdza się też odpowiednio skonfigurowane Maltego, które prezentujemy m.in. na naszych szkolenia dot. bezpieczeństwa sieci komputerowych.
Niestety, nie wiemy czy serwisem na którym pojawiło się selfie był Facebook — gdyby tak było, mielibyśmy ujawnienie ciekawej współpracy pomiędzy Markiem Zuckerbergiem a amerykańskim wywiadem. Facebook bowiem “czyści” metadane wgrywanych na niego zdjęć (ale sam je na pewno zapisuje i zapewne może udostępniać amerykańskim służbom, jeśli te o to poproszą).