Nasze dane - kto i po co je zbiera

remool

Bardzo aktywny
Fąfel
Dołączył
12 Maj 2011
Posty
2964
Reakcje/Polubienia
71
Klucze Bitlockera są automatycznie wysyłane do chmury Microsoftu OneDrive (SkyDrive)
Informuje serwis Cryptome,

Zaloguj lub Zarejestruj się aby zobaczyć!
który prezentuje dokument z 2013 roku potwierdzający fakt dodania do kontrolowanego przez służby NSA programu PRISM danych z microsoftowej chmury OneDrive. NSA ma więc dostęp do kluczy, jakimi szyfrujecie swoje urządzenia, jeśli robicie to przy pomocy Bitlockera. Na Cryptome wyciągi z dokumentacji i innych oficjalnych źródeł potwierdzających automatyczne wysyłanie kluczy szyfrujących do One Drive (dawniej SkyDrive).
 

programexe

Bardzo aktywny
Zasłużony
Dołączył
6 Sierpień 2010
Posty
776
Reakcje/Polubienia
0
Prison Planet

Telewizory Samsung Smart TV nagrywają “prywatne rozmowy" i wysyłają je do osób trzecich.
Paul Joseph Watson, Prison Planet.com
USA 2014-11-06

Nowa globalna polityka prywatności Samsunga w linii inteligentnych telewizorów stwierdza, iż osobiste rozmowy użytkownika będą rejestrowane przez mikrofon w telewizorze i przekazywane osobom trzecim.



46-stronicowa polityka prywatności, która została załączona do wszystkich nowo zakupionych Inteligentnych telewizorów Samsung stwierdza, że technologia rozpoznawania głosu "może przechwytywać polecenia głosowe i inne powiązane teksty" w celu "poprawy możliwości" systemu.

Polityka, której streszczenie jest umieszczone w Internecie, zaleca użytkownikom: "Należy pamiętać, że wypowiadane słowa lub inne poufne informacje, będą danymi gromadzonymi i przekazywanymi do osób trzecich poprzez korzystanie z rozpoznawania mowy. "

Zaloguj lub Zarejestruj się aby zobaczyć!

Link do oryginalnego artykułu: LINK

Zaloguj lub Zarejestruj się aby zobaczyć!
 

programexe

Bardzo aktywny
Zasłużony
Dołączył
6 Sierpień 2010
Posty
776
Reakcje/Polubienia
0
979_385_1.png
 

Micx

Bardzo aktywny
Dołączył
18 Lipiec 2013
Posty
219
Reakcje/Polubienia
202
Witam!
Mam tzw. replay
Dopełniając obowiązku informacyjnego Zgodnie z Art. 25. Ustawa o ochronie danych osobowych Dz.U. 1997 nr 133 poz. 883 informujemy, że:

Od dnia administratorem Państwa danych osobowych jest Sterta.pl z siedzibą przy ul. Lubelskiej 43A, 10-410 Olsztyn.

Państwa dane wykorzystywane będą wyłącznie w celu prowadzenia akcji i kampanii marketingowych oraz czynności bezpośrednio związanych z tymi czynnościami i akcjami (w szczególności wysyłania w dozwolonym ustawą zakresie informacji handlowej drogą elektroniczną odnośnie produktów własnych oraz współpracujących podmiotów trzecich), a także udostępniania ich w zakresie dozwolonym ustawą innym podmiotom współpracującym ze Sterta.pl,

Zakres zbieranych danych: , adres email.

Źródło danych: Zakup bazy od Canteras LTD, numer rejestrowy 2166446

Mają Państwo prawo dostępu do swoich danych oraz możliwość ich poprawiania, a także przysługuje Państwu prawo żądania zaprzestania ich przetwarzania ze względu na szczególną sytuację oraz prawo sprzeciwu wobec przetwarzania danych w celach marketingowych oraz wobec udostępniania danych innym podmiotom.

Aby zgłosić sprzeciw co do przetwarzania Państwa danych osobowych proszę wysłać wiadomość na adres prywatnosc@sterta.pl w treści wiadomości wpisując "Nie wyrażam zgody na przetwarzanie moich danych osobowych".

Niniejsza korespondencja stanowi dopełnienie obowiązku informacyjnego o tym kto jest administratorem danych, skąd zostały one pozyskane, w jakim celu są przetwarzane oraz o możliwości żądania zaprzestania ich przetwarzania.


Czy ktoś może mi poradzić co ztym zrobić? Napisać tam, czy nie pisać?
 

programexe

Bardzo aktywny
Zasłużony
Dołączył
6 Sierpień 2010
Posty
776
Reakcje/Polubienia
0
Skorzystaj z ustawy do ochrony danych i przepisow o ochronie danych poufnych w tym adresu IP oraz email i braku wyraznej pisemnej zgdoy podmiotu dot. posiadania,przetwarzania i dysponowania oraz sprzedawania danych osobowych oraz prawo do usuniecia ich, edytowania oraz żądania natychmiastowego zaprzestania procederu nekania i nie legalnego dysponowania posiadanych towarem.
Zobacz rowniez kodeks cywilny oraz przespisy Rzecznika Konsumentow na steronie domowej rzadowego centrum .
___________________________________________________



Zaloguj lub Zarejestruj się aby zobaczyć!
SS7 Security of Poland Country Mobile Network Worldwide Rank 58 / 218


Zaloguj lub Zarejestruj się aby zobaczyć!
 

remool

Bardzo aktywny
Fąfel
Dołączył
12 Maj 2011
Posty
2964
Reakcje/Polubienia
71
Spotify chce być Wielkim Bratem
Wraz z ostatnią aktualizacją Spotify, zmian doczekała się także polityka prywatności usługi. Z nowymi warunkami można zapoznać się na oficjalnej stronie Spotify

Zaloguj lub Zarejestruj się aby zobaczyć!
. Trudno jednak zakładać, aby choćby znikoma część użytkowników zdecydowała się na lekturę. Okazuje się jednak, że nowej polityce warto się przyjrzeć, z powodu kilku kontrowersyjnych zapisów.

Nowa polityka została wzbogacona o warunki, które mogą wzbudzić zastrzeżenia osób troszczących się o prywatność i bezpieczeństwo swoich danych. Dotyczy to na przykład automatycznego udzielenia pozwolenia na dostęp do „wrażliwych” informacji.Poprzez akceptację nowej polityki prywatności, użytkownik wyraża między innymi zgodę na to, aby do dyspozycji Spotify była lista kontaktów czy pliki multimedialne przechowywane w pamięci urządzenia.

Kolejne kontrowersje wzbudza kwestia dostępu do danych z modułu GPS. Od teraz Spotify będzie mogło je zbierać, a dotyczy to także informacji z modułu Wi-Fi czy Bluetooth. Inne przykłady dotyczą między innymi zwiększonych uprawnień w dostępie do danych z Facebooka. Według zapisu w polityce prywatności, dotyczy to przede wszystkim treści, które użytkownik polubi. W związku z krytyką, jaka nastała po opublikowaniu nowych zapisów, przedstawiciele Spotify zdecydowali się skomentować sytuację. Redakcja serwisu gizmodo.com otrzymała od rzecznika firmy maila:

Spotify bezustannie rozwija swoją usługę, aby dostarczać swoim użytkownikom najlepsze wrażenia. Oznacza to także dostarczanie trafnych rekomendacji na każdą okazję i pomaganie użytkownikom bawić się, odkrywać i dzielić się większą ilością muzyki, niż kiedykolwiek wcześniej. Dostęp do danych po prostu pomaga nam ulepszyć i dostosować [usługę] do naszych użytkowników.

Choć na pierwszy rzut oka te informacje mogą budzić poważne zastrzeżenia, to biorąc pod uwagę najnowsze funkcje, które w ostatnim czasie udostępniło Spotify, cała historia staje się bardziej przejrzysta. Przykładem zastosowania danych o użytkowniku może być opisywana już przez nas funkcja Odkryj w tym tygodniu, która dzięki dostępowi do polubień na Faceboku może stać się jeszcze skuteczniejsza. Z kolei dane geolokalizacyjne będą umożliwiały dostosowywanie liczby uderzeń na minutę w utworze do tempa biegu, co oferuje Spotify Running, która wkróce ma zawitać na Androida.
Uprzedzając pytanie pewnej osoby zawczasu informuję, że mnie to nie przeraża :jezyk
info dp.pl
 
A

Anonymous

remool napisał:
Ultradźwięki w "służbie" tajnej komunikacji
Legionisto ale ile osób czyta niebezpiecznik ? Wiesz jak zakończyła się praca u podstaw w "Ludziach bezdomnych".Nic z tego nie będzie...ciemny lud tego nie kupi.
 

remool

Bardzo aktywny
Fąfel
Dołączył
12 Maj 2011
Posty
2964
Reakcje/Polubienia
71
Ile warte są nasze dane?
 

remool

Bardzo aktywny
Fąfel
Dołączył
12 Maj 2011
Posty
2964
Reakcje/Polubienia
71
Konformizm punktowany – scoring zamiast inwigilacji
Ciekawe info na dobranoc
Przedstawiając w poprzednim wstępniaku problem niekontrolowanej inwigilacji internetowej, jaki obiecuje przygotowywana przez PiS nowelizacja ustawy o Policji, skupiłem się na klasycznych zagrożeniach dla prywatności obywateli, uznając liberalne wartości za warte szczególnej ochrony. Jednak czy społeczeństwa wychowane od podstaw na masowej elektronicznej komunikacji będą również te wartości uznawać za cenne? Przyzwyczajeni do ujawniania informacji o sobie – i zachęcani do erozji prywatności mechanizmem nagrody wpisanym w naturę hiperkomunikacji przez media społecznościowe – budujemy fundamenty świata, w którym sami staniemy się cenzorami naszych słów i myśli, podążając w stronę bezpiecznego konformizmu. Dziś, gdy wraz z wiodącą pozycją gospodarczą Chin rośnie także wpływ orientalnego mocarstwa na politykę i kulturę innych krajów, warto przyjrzeć się bliżej tamtejszym pomysłom na „miękką inwigilację” internetowego społeczeństwa, która w niedalekiej przyszłości może stać się światową normą. Rozwiązuje bowiem problem, przed którym staną w przyszłości wszystkie kraje rozwinięte – jak dopilnować życia tych, dla których nie będzie już pracy w zrobotyzowanej gospodarce?

Nasi socjolodzy chyba jeszcze nie mają dobrej nazwy na to, co powstaje w Państwie Środka. Czegoś takiego po prostu jeszcze nigdy nie było. w ramach totalitarnej struktury politycznej, która unika jednak błędów dyktatorów przeszłości dzięki rynkowej wręcz weryfikacji kadr władzy, kwitnie hołdujące nowoczesnemu kapitalizmowi społeczeństwo konsumpcyjne, za pomocą nowoczesnej techniki budujące samo dla siebie inteligentne instrumenty samo-kontroli. Połączenie cyfryzacji życia codziennego, automatyzacji produkcji i usieciowienia gospodarki z jednej strony zapowiada masowe bezrobocie w kraju, w którym mamy dziesiątki milionów niewykwalifikowanych robotników, z drugiej strony wskazuje na możliwość uniknięcia najboleśniejszych (dla władzy) konsekwencji tej społecznej katastrofy.

Jesienią zeszłego roku głośno zrobiło się o powstającym w Chinach projekcie Sesame Credit, określonym przez wiele zachodnich mediów jako narzędzie, za pomocą którego rząd w Pekinie miałby oceniać aktywność obywateli w mediach społecznościowych. Wysoko punktowani obywatele nie tylko cieszyliby się rozmaitymi ułatwieniami w sprawach urzędowych, ale też lepszym scoringiem kredytowym w bankach. To nie do końca tak jest, ale też takie ujęcie sprawy nie było jakąś poważną pomyłką. Rząd premiera Li Keqianga faktycznie w zeszłym roku poinformował o pracach nad narodowym systemem reputacji, mającym punktowo oceniać obywateli w czterech obszarach – administracyjnym, handlowym, społecznym i prawnym. Do dziś jednak nie wiadomo, jak taki system miałby wyglądać i jak działać. Wspomniany Sesame Credit jest zaś prywatną inicjatywą, jednym z ośmiu komercyjnych systemów scoringu kredytowego, które wychodzą daleko poza to, do czego przyzwyczaiły nas nasze banki.

Nikogo chyba nie dziwi, że bank podejmując decyzję o przyznaniu kredytu kieruje się naszą dotychczasową historią finansową, by oszacować prawdopodobieństwo spłaty przyznawanej pożyczki. W tej historii nie ma jednak zbyt wiele danych pozafinansowych. Uruchamiając swój Sesame Credit, chiński potentat w dziedzinie handlu internetowego Alibaba postawił na analizę konsumpcji setek milionów swoich klientów. Oficjalnie nie ma to nic wspólnego z aktywnością w mediach społecznościowych, jednak firma nie ukrywa, że w wyliczeniach scoringu bierze się pod uwagę to, co kupujemy. Li Yingyun, dyrektor techniczny projektu Sesame Credit, niewinnie przyznał w zeszłym roku, że ktoś, kto gra w gry komputerowe po 10 godzin dziennie będzie uważany za lenia, podczas gdy ktoś, kto często kupuje pieluszki, zapewne jest rodzicem, co sugeruje, że ma większe poczucie odpowiedzialności (i co za tym idzie, lepszy scoring).
g_-_-x-_-_-_69442x20160111125125_0.jpg

757 punktów w Sesame Credit: tak dobry obywatel może śmiało wystąpić o wizę do strefy Schengen
Przedstawiając w poprzednim wstępniaku problem niekontrolowanej inwigilacji internetowej, jaki obiecuje przygotowywana przez PiS nowelizacja ustawy o Policji, skupiłem się na klasycznych zagrożeniach dla prywatności obywateli, uznając liberalne wartości za warte szczególnej ochrony. Jednak czy społeczeństwa wychowane od podstaw na masowej elektronicznej komunikacji będą również te wartości uznawać za cenne? Przyzwyczajeni do ujawniania informacji o sobie – i zachęcani do erozji prywatności mechanizmem nagrody wpisanym w naturę hiperkomunikacji przez media społecznościowe – budujemy fundamenty świata, w którym sami staniemy się cenzorami naszych słów i myśli, podążając w stronę bezpiecznego konformizmu. Dziś, gdy wraz z wiodącą pozycją gospodarczą Chin rośnie także wpływ orientalnego mocarstwa na politykę i kulturę innych krajów, warto przyjrzeć się bliżej tamtejszym pomysłom na „miękką inwigilację” internetowego społeczeństwa, która w niedalekiej przyszłości może stać się światową normą. Rozwiązuje bowiem problem, przed którym staną w przyszłości wszystkie kraje rozwinięte – jak dopilnować życia tych, dla których nie będzie już pracy w zrobotyzowanej gospodarce?

Nasi socjolodzy chyba jeszcze nie mają dobrej nazwy na to, co powstaje w Państwie Środka. Czegoś takiego po prostu jeszcze nigdy nie było. w ramach totalitarnej struktury politycznej, która unika jednak błędów dyktatorów przeszłości dzięki rynkowej wręcz weryfikacji kadr władzy, kwitnie hołdujące nowoczesnemu kapitalizmowi społeczeństwo konsumpcyjne, za pomocą nowoczesnej techniki budujące samo dla siebie inteligentne instrumenty samo-kontroli. Połączenie cyfryzacji życia codziennego, automatyzacji produkcji i usieciowienia gospodarki z jednej strony zapowiada masowe bezrobocie w kraju, w którym mamy dziesiątki milionów niewykwalifikowanych robotników, z drugiej strony wskazuje na możliwość uniknięcia najboleśniejszych (dla władzy) konsekwencji tej społecznej katastrofy.

Jesienią zeszłego roku głośno zrobiło się o powstającym w Chinach projekcie Sesame Credit, określonym przez wiele zachodnich mediów jako narzędzie, za pomocą którego rząd w Pekinie miałby oceniać aktywność obywateli w mediach społecznościowych. Wysoko punktowani obywatele nie tylko cieszyliby się rozmaitymi ułatwieniami w sprawach urzędowych, ale też lepszym scoringiem kredytowym w bankach. To nie do końca tak jest, ale też takie ujęcie sprawy nie było jakąś poważną pomyłką. Rząd premiera Li Keqianga faktycznie w zeszłym roku poinformował o pracach nad narodowym systemem reputacji, mającym punktowo oceniać obywateli w czterech obszarach – administracyjnym, handlowym, społecznym i prawnym. Do dziś jednak nie wiadomo, jak taki system miałby wyglądać i jak działać. Wspomniany Sesame Credit jest zaś prywatną inicjatywą, jednym z ośmiu komercyjnych systemów scoringu kredytowego, które wychodzą daleko poza to, do czego przyzwyczaiły nas nasze banki.

Nikogo chyba nie dziwi, że bank podejmując decyzję o przyznaniu kredytu kieruje się naszą dotychczasową historią finansową, by oszacować prawdopodobieństwo spłaty przyznawanej pożyczki. W tej historii nie ma jednak zbyt wiele danych pozafinansowych. Uruchamiając swój Sesame Credit, chiński potentat w dziedzinie handlu internetowego Alibaba postawił na analizę konsumpcji setek milionów swoich klientów. Oficjalnie nie ma to nic wspólnego z aktywnością w mediach społecznościowych, jednak firma nie ukrywa, że w wyliczeniach scoringu bierze się pod uwagę to, co kupujemy. Li Yingyun, dyrektor techniczny projektu Sesame Credit, niewinnie przyznał w zeszłym roku, że ktoś, kto gra w gry komputerowe po 10 godzin dziennie będzie uważany za lenia, podczas gdy ktoś, kto często kupuje pieluszki, zapewne jest rodzicem, co sugeruje, że ma większe poczucie odpowiedzialności (i co za tym idzie, lepszy scoring).
757 punktów w Sesame Credit: tak dobry obywatel może śmiało wystąpić o wizę do strefy Schengen
757 punktów w Sesame Credit: tak dobry obywatel może śmiało wystąpić o wizę do strefy Schengen

Od zachodnich systemów scoringowych Sesame Credit różni jeszcze jedna kwestia. U nas zazdrośnie strzeżemy swoich informacji finansowych. W Chinach zachęca się do ujawniania swojego scoringu – dobry wynik pomaga w wielu dziedzinach życia. Wielu ludzi dumnie obnosi się z wynikiem, wyświetlanym na ekranie smartfonu przez oficjalną aplikację Alibaby. Największy (obecnie ponad 90 mln użytkowników) chiński serwis randkowy Baihe.com włączył informacje o scoringu do profilów swoich użytkowników, przypominając, że w romansie nie tylko uroda się liczy, ważna jest też zamożność partnera, gwarantująca wygodne życie. Korzystając z dobrego wyniku w Sesame Credit można zarezerwować sobie hotelowy nocleg bez opłaty rezerwacyjnej i liczyć na to, że auto zamówione przez aplikację Didi Kuaidi (taki sobie chiński Uber, tylko że odpowiednio większy) przyjedzie do nas w godzinach szczytu szybciej, niż do kogoś, kto ma słaby scoring. Lista firm, które zainteresowane są wykorzystaniem Sesame Creditu w swoim biznesie rośnie z dnia na dzień. Nie tylko zresztą firm, od kilku miesięcy scoring w Sesame Credit ma wpływ na możliwość wyjazdu za granicę
g_-_-x-_-_-_69442x20160111130251_0.jpg

Scoring kredytowy w randkowym serwisie: ważna sprawa, gdy szuka się kandydata na męża
To, jak wyliczany jest scoring, jest słodką tajemnicą Alibaby (i zapewne chińskiego rządu). Firma wyjaśnia jedynie, że to złożony algorytm. Jedna jednak rzecz budzi w metodzie wyliczania jeszcze większe kontrowersje, niż analiza zakupów – podobno na nasz wynik w Sesame Credit wpływają też wyniki naszych znajomych w serwisach społecznościowych. Gdy im rośnie, nasz też rośnie, gdy im maleje, z naszego jakieś punkty zostaną odjęte. Rzeczniczka Alibaby gorączkowo zaprzeczyła tym plotkom, ale fakt faktem, że w chińskim Internecie mówi się o tym – a na Zachodzie w materiałach o Sesame Credit traktuje się je niemal jako pewnik.

I chyba nie jest to całkiem bezpodstawne założenie, gdyż takie wyliczanie scoringu byłoby tylko formalizacją koncepcji znanej w Chinach od starożytności. Dobrego słowa w zachodnich językach na to nie ma – guanxi to dynamika relacji w osobistych sieciach znajomości i wpływów, w których właściwe jest utrzymanie odpowiednich relacji z odpowiednimi ludźmi, tak by utrzymać społeczny i gospodarczy ład. Ta nieformalna koncepcja, działająca dobrze w lokalnych wspólnotach, słabo się jednak skaluje na gospodarkę ponadmiliardowego mocarstwa, a właśnie tego potrzebują współczesne Chiny. Zbieranie jawnie dostępnych punktów za poprawne społecznie zachowania konsumenckie jest tu odpowiednikiem np. zaproszenia kolegów z pracy na piwo, wzmacniającym twoje rozpoznawane w grupie intersubiektywnie oceniane guangxi – i podobnie jak ono, powinno ono przynosić konkretne benefity. A ten, kto gra wbrew regułom, od tego lepiej trzymać się z daleka, bo oznacza nic innego jak tylko kłopoty dla wszystkich.

Wiele wskazuje na to, że chiński rząd traktuje po prostu Sesame Credit jako eksperyment, mający wypracować algorytmy, które zostałyby wykorzystane przy tym oficjalnym narodowym systemie scoringowym. A wtedy, dysponując siecią samoregulującą zachowania ludzkie, te publiczne i te bardziej prywatne, nie trzeba się tak bardzo martwić o to, co zrobić ze zbędnymi, których zastąpią roboty.

Niemal rok temu w jednym ze wstępniaków pisałem o perspektywie masowego bezrobocia nie tylko w zawodach związanych z pracą fizyczną, ale też nawet tak rozchwytywanych dziś zawodów, jak związane z informatyką. Postęp techniczny jak na razie nie zahamował, nie ma miesiąca, by nie pojawiały się informacje o nowych możliwościach robotów i sztucznych inteligencji, mających odebrać pracę ludziom. Jednocześnie coraz więcej państw rozważa wprowadzenie gwarantowanego dochodu podstawowego, czyli powszechnego świadczenia dla wszystkich obywateli, bez względu na to, ile zarabiają, które wystarczyć by miało na zaspokojenie podstawowych potrzeb życiowych. Pilotażowo projekty takie ruszały dotąd w miastach (np. w holenderskim Utrechcie) czy regionach (indyjski Madhya Pradesh), ale w listopadzie rząd Finlandii jako pierwszy zapowiedział wprowadzenie takiego rozwiązania w całym kraju – docelowo po 800 euro dla każdego obywatela.

Połączenie masowego bezrobocia, gwarantowanego dochodu podstawowego i zautomatyzowanego scoringu kredytowego otwiera w tym momencie drogę do totalitaryzmu wręcz doskonałego, w miękki sposób ustawiającego całe społeczeństwo w oczekiwanej przez rządzących pozycji. Wystarczy, że scoring zostanie uwzględniony przy wypłacaniu tego powszechnego świadczenia – outsiderzy, buntownicy, niepokorni będą nie tylko wykluczeni towarzysko, ale też pod znakiem zapytania stanie ich biologiczne przetrwanie. Czemuś głodny? Boś niegrzeczny. Bądź grzeczny, kupuj lokalne produkty, oglądaj w Internecie właściwe treści, pisz dobrze o władzy, spotykaj się z innymi grzecznymi – a na życie nie zabraknie.

O Chinach nie można już powiedzieć, że są „gdzieś tam daleko”. Ich wpływ na kulturę Zachodu rośnie z roku na rok. Gdy w zeszłym roku prezydent Chin Xi Jinping odwiedził Wielką Brytanię, nikt nawet nie mrugnął okiem, że złamał dress code obowiązujący na dworze królowej Elżbiety, pojawiając się na oficjalnej kolacji nie w smokingu, lecz ubrany w tradycyjny mundur Sun Jat-sena (znany także jako mundur Mao). Chiński model porządku społecznego budzi przecież uznanie w kraju, który przoduje pod względem liczby zainstalowanych systemów monitoringu, blokuje strony internetowe i którego prawodawstwo pozwala na wtrącenie do więzienia ludzi odmawiających odszyfrowania swoich danych. Niech nikt się więc nie dziwi, że i pomysł na narodowy system reputacji może się politykom Zachodu spodobać – przynajmniej tym, którzy widzą wyzwania przyszłości, a nie żyją polityką historyczną rodem z XIX wieku.

Nie tylko zresztą o polityków chodzi. Dane, które dziś tak chętnie ludzie udostępniają na Facebooku, już dziś pozwoliłyby na dobrą sprawę Markowi Zuckerbergowi na budowę komercyjnego systemu scoringowego, pokazującego, kto dobrym jest użytkownikiem, a kto złym, kto ma w sobie potencjał konsumencki, a kto jedynie trolluje i obraża inych użytkowników. W połączeniu z całkiem sprawnie jednak forsowaną polityką „prawdziwej” tożsamości w serwisie, dane z Facebooka mogłyby pozwolić już tu i teraz instytucjom finansowym na tworzenie białych i czarnych list klientów – a to doprowadzi tylko do samoregulacji na tej ogromnej platformie internetowych społeczności.
.
info dobreprogramy.pl
Hmmmm.... może 1 punkt bym zdobył, w co i tak wątpię :p
 

fiodor99

Bardzo aktywny
Zasłużony
Dołączył
24 Listopad 2011
Posty
870
Reakcje/Polubienia
86
Miasto
25° 47' N 80° 13' W
Europejski Trybunał Praw Człowieka wydał właśnie bardzo kontrowersyjny wyrok.
Pracodawca może czytać nasze prywatne wiadomości

Europejski Trybunał Praw Człowieka uznał, że pracodawca ma prawo czytać prywatne wiadomości swoich pracowników, jeżeli wysyłane są w godzinach pracy ze służbowego komputera. Wyrok wydany został w odpowiedzi na apelację rumuńskiego inżyniera.
Rumuńska firma w 2007 roku zwolniła jednego ze swoich pracowników za używanie w trakcie pracy komunikatora Yahoo do rozmów z narzeczoną i bratem. Argumentowała, że korzystanie z firmowego sprzętu do celów prywatnych jest na podstawie panujących w niej zasad wyraźnie zabronione.

Sprawa trafiła do Rumuńskiego sądu, który traktując jako materiał dowodowy zapis czatu przychylił się do decyzji firmy. Zwolniony pracownik postanowił złożyć apelację do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, powołując się na swoje prawo do prywatności.

Trybunał podtrzymał jednak decyzję rumuńskiego wymiaru sprawiedliwości. W uzasadnieniu swojego wyroku Trybunał zaznaczył, że "nie wydaje się nieracjonalne, że pracodawca chce weryfikować należyte wykonywanie obowiązków przez zatrudnioną przez siebie osobę w godzinach pracy". Europejski sąd nie dopatrzył się w zachowaniu firmy naruszenia prywatności pracownika.

Trybunał uznał również, że prawa człowieka nie zostały naruszone w momencie, gdy oskarżyciel przedstawił podczas rozprawy w rumuńskim sądzie zapis czatu. Dowodził on bowiem winy oskarżonego, a ukrycie tożsamości rozmówców wystarczyło, by zostały zachowane zasady ochrony prywatności.

Dalej w uzasadnieniu możemy przeczytać, że chociaż każdy człowiek ma prawo do ochrony swojej prywatności, nawet w miejscu pracy, to pracodawca z kolei ma prawo czytać jego korespondencję, gdy ma wszelkie podstawy, by uważać, że jest ona służbowa. W przypadku internetowego czatu, w odróżnieniu od e-maila, który ma pole "temat", nie da się jednoznacznie i na pierwszy rzut oka określić, że komunikacja jest prywatna.

W tej konkretnej sprawie zasady firmy dodatkowo zabraniały prowadzenie prywatnej komunikacji w godzinach pracy, a sam pracownik zaprzeczał, jakoby używał służbowego komputera do celów innych niż służbowe. Pracodawca miał więc pełne prawo zakładać, że cała prowadzona przez niego komunikacja jest służbowa i sprawdzania jej zawartości. Taką argumentację przyjął sąd Rumunii w obu instancjach. Nie dopatrywał się on naruszenia prywatności, gdyż pracodawca w momencie czytania wspomnianej komunikacji nie miał podstaw, by uważać, że jest ona prywatna.

Trybunał w uzasadnieniu zaznaczył również, że pracownikowi nie udało się uzasadnić, dlaczego korzystał z komunikatora internetowego w celach prywatnych w godzinach pracy. Podkreślił też, że pracodawca wykorzystując w sądzie treść tych wiadomości robił to w bardzo wąskim zakresie, prosto mówiąc - tak, czytał je, ale tylko na tyle, by określić, że są prywatne. Nie prowadził zaś ich gruntowniejszej analizy.

Polska ratyfikowała Europejską konwencję praw człowieka 19 stycznia 1993 roku. Wyroki Europejskiego Trybunału Praw Człowieka dotyczą również naszego kraju
źródło:

Zaloguj lub Zarejestruj się aby zobaczyć!
 

Hefajstos

Bardzo aktywny
Zasłużony
Dołączył
10 Wrzesień 2013
Posty
2929
Reakcje/Polubienia
634
Miasto
okolice internetu
Inwigilacja w sieci: Dajcie dane, a znajdziemy paragraf

Hulaj, służbo, nadzoru nie ma! A ty, internauto, drżyj. Nowe przywileje dla władzy już od lutego w komputerach w całej Polsce.Znowelizowana ustawa o policji i innych służbach wejdzie w życie w lutym. Dla internautów kluczowe w niej są dwie sprawy: co i kiedy mogą sprawdzić służby w internecie.


Zaloguj lub Zarejestruj się aby zobaczyć!
 

ichito

Bardzo aktywny
Dołączył
23 Październik 2010
Posty
633
Reakcje/Polubienia
235
Miasto
Kraków
W tytule wątku pytanie kto i poc zbiera nasze dane...nie wiemy i się nie dowiemy, przynajmniej u nas w kraju. Poniżej komentarz do ustawy "inwigilacyjnej" autorstwa Amnesty International...obszerny cytat
Środki przewidziane w nowej ustawie poszerzają dostęp służb do danych telekomunikacyjnych i internetowych, umożliwiają policji i innym służbom inwigilację na większą skalę, równocześnie nie określając dokładnie ram, w jakich powyższe uprawnienia mogą być wykorzystywane.

- Nowe regulacje są zbyt niejasne, zbyt daleko idące i pozostawiają zbyt wiele pytań bez odpowiedzi. Państwo powinno zapewnić, że środki podjęte w celu zagwarantowania bezpieczeństwa społeczeństwu nie będą naruszać podstawowych praw jednostki - powiedziała Draginja Nadażdin, dyrektorka Amnesty International w Polsce.

Kluczowe problemy w ustawie w jej obecnym kształcie:

- Ustawa zezwala na inwazyjne środki inwigilacji i poszerza zakres tzw. kontroli operacyjnej na podstawie niedookreślonych warunków oraz niezdefiniowanego katalogu przestępstw

- Ustawa zezwala na użycie narzędzi inwigilacyjnych umożliwiających przechwytywanie tzw. "danych internetowych", zbieranie i analizowanie danych osobowych użytkowników Internetu, bez obowiązku składania wniosku przed każdym zgromadzeniem danych

- Ustawa nie zawiera obowiązku uzyskania uprzedniej zgody sądu lub innego niezależnego organu na dostęp do danych telekomunikacyjnych i internetowych

- Ustawa nie zawiera wystarczających gwarancji ochrony informacji objętych tajemnicą zawodową, w tym adwokacką czy dziennikarską

- Utrudnione będzie, czy wręcz niemożliwe, uzyskanie przez obywateli informacji, czy byli nielegalnie inwigilowani, a także wykrycie nadużycia uprawnień służb, ponieważ ustawa nie zawiera obowiązku poinformowania inwigilowanej osoby po zakończeniu operacji.

- Środki kontroli niejawnej przewidziane przez nowe regulacje są w wysokim stopniu nieproporcjonalne. Wiele osób w Polsce może wkrótce znaleźć się pod obserwacją służb z nieokreślonych powodów i bez uprzedniej zgody sądowej - podkreśla Nadażdin.

Przepisy nowej ustawy stoją w sprzeczności z międzynarodowymi i regionalnymi zobowiązaniami Polski dotyczącymi praw człowieka. W ostatnich miesiącach Europejski Trybunał Praw Człowieka dwukrotnie orzekł naruszenie europejskiego prawa praw człowieka przez państwowe regulacje dotyczące inwigilacji. W sprawie Zakharov przeciwko Rosji Wielka Izba podkreśliła, że inwigilacja musi być oparta na indywidualnym, racjonalnym podejrzeniu przestępstwa; prawo musi definiować zakres środków tajnej inwigilacji; inwigilacja musi być zatwierdzana i nadzorowana przez sąd lub inny niezależny organ, a regulacje prawne muszą zawierać wymóg informowania obywateli, aby mogli oni ubiegać się o zadośćuczynienia w razie bezprawnej inwigilacji. W nowej ustawie brakuje takich zabezpieczeń.

Nowe regulacje stanowią zagrożenie dla prawa do prywatności, ale także powiązanych praw, na niebezpieczeństwo. Bezprawna inwigilacja narusza wolność słowa, co prowadzi do autocenzury i ogranicza prawo do szukania i uzyskiwania informacji, bez względu na granice.

- Nowe prawo stanowi rażące naruszenie prawa do prywatności i wolności słowa. Każdy może stać się podmiotem kontroli, bez uprzedniej zgody sądu. Brak obowiązku informowania osób o prowadzonych wobec nich czynnościach operacyjnych oznacza, że dochodzenie odszkodowania za naruszenie ich praw stanie się de facto niemożliwe - dodaje Nadażdin.

Zaloguj lub Zarejestruj się aby zobaczyć!
 
A

Anonymous

19 rad jak się bronić przed podglądaniem przez policję i służby, z racji wchodzącej dziś w życie ustawy inwigilacyjnej.


Zaloguj lub Zarejestruj się aby zobaczyć!
Przejrzałem dokładnie...i wdrożenie w codziennym życiu wszystkich 19 wskazówek byłoby dużym wyzwaniem i wspaniałą przygodą :) .
 
Do góry