Wojska Obrony Terytorialnej jako pierwsze spotkają się ze Specnazem – powiedział w Sejmie minister Antoni Macierewicz, budząc osłupienie u nawet najbardziej zagorzałych piewców obrony terytorialnej. U wojskowych osłupienia nie ma, jest konsternacja.
Antoni Macierewicz nie pozostawił wątpliwości – to żołnierze-ochotnicy Wojsk Obrony Terytorialnej, a nie regularna armia mają jako pierwsi stawić czoło ewentualnemu atakowi hybrydowemu ze strony Rosji, w którego pierwszym rzucie zawsze działają wojska specjalne, określane mianem Specnazu. Minister wyjaśniał, że właśnie dlatego polskie WOT mają być maksymalnie upodobnione do sił specjalnych i dlatego na czele tymczasowego dowództwa postawił doświadczonego komandosa, płka Wiesława Kukułę, dotychczas dowódcę Jednostki Wojskowej Komandosów w Lublińcu.
„Pierwszą fazą konfliktu hybrydowego (...) jest atak sił specjalnych na inne państwa” – mówił Macierewicz, przytaczając przykład Ukrainy i tłumacząc, że jakkolwiek nie nazywać użytych w taki ataku sił – mianem zielonych ludzików czy żołnierzy samozwańczych republik ludowych – i tak jest to po prostu rosyjski Specnaz.
„Wojska Obrony Terytorialnej właśnie z nimi spotkają się jako pierwsi”, ale zdaniem ministra bezwzględnym i świetnie wyszkolonym rosyjskim komandosom przeciwstawią się skutecznie, mając równie dobre wyszkolenie, świetny sprzęt, a przede wszystkim doskonale znając teren i „będąc zakorzenionymi w lokalnej społeczności”. Macierewicz dodał, że taki właśnie pomysł na ochotniczą formację terytorialną przyświecał mu od dawna, od początku przygotowań do objęcia funkcji ministra obrony, które – jak przyznał – zaczął jeszcze w 2014 r.