"Święte" słowa.... sprawdziły się niestety
To prawda...w mediach sprawę na tyle nagłośniono, że już jakiś dyrektor departamentu czy wiceminister próbował tłumaczyć ten idiotyzm. Tłumaczenie było kuriozalne i sprowadzało się do stwierdzenia, że na pytanie należy odpowiedzieć, żeby nie znaleźć się wśród firm podlegających ewentualnej kontroli. Czyli "masz się tłumaczyć...i najlepiej przyznać, że oszukujesz...bez względu na winę, bo inaczej tatuś da klapsa".Państwo musi wiedzieć o wszystkim, a sposobem jest samooskarżenie i przyznanie się do winy (nawet gdy jej brak).
Kolejnym będzie pytanie co robisz ze spermą, że w zeszłym roku miałeś dziecko, a w tym już nie.