Na jesieni dojdzie do zapowiadającego wielkie emocje pojedynku w ringu, między Szpilką i Strejlauem. Fachowcy wyżej stawiają szanse Strejlaua. Walka będzie transmitowana w otwartym Polsacie. Będą wielkie grzmoty!
Stoi przed państwem biskup polowy! Ciężki, ogromny - biskup trunkowy.
Stoi i sapie, dyszy i dmucha, gorzała strasznie od niego bucha!
Buch - "aqua vitae"! Uch - "aqua vitae"! Puff - "aqua vitae"! Uff - "aqua vitae"!
Już ledwo sapie, już ledwo zipie, a jeszcze wypić musi na stypie.
Wszyscy do niego dziś przepijali - sam biedak nie wie, ile obalił!
I pełno ludzi, a każdy w ukłonie, całują szaty, całują dłonie.
I generalskie liżą lampasy - na takie gesty biskup jest łasy!
Najpierw wychylił likierz bananów, piątkę lub szóstkę ruskich szampanów.
I znowu flaszka! O! Jaka wielka! Potem popływał znowu w bąbelkach.
Wjechała w beczce Polska Dębowa - Leszek z zachwytu nie wyrzekł ni słowa.
Dobrze przegryzał między flaszkami. Zjadł staropolski bigos z grzybkami.
Tych porcji chyba zżarł ze czterdzieści, sam nie wiem, gdzie to się w nim wszystko mieści.
I choćby przyszło tysiąc kleryków i każdy przyniósłby po sznapsiku,
na końcu świata by je schowali, on je wywącha, potem obali.
Nagle - bee! Nagle - łee! Wzdął się brzuch! Biskup w ruch!
Najpierw tak smutno z goryczą i z żalem, rzekł nasz duchowny Apage gorzale!
Podniósł swe cielsko i ciągnie z mozołem, raz obok stołu, to znów pod stołem.
I biegu przyspiesza i gna jak szalony - stał koniak na drodze - jest wysuszony!
A dokąd? A dokąd to? A do WC! W jelitach, w żołądku, w przełyku go rżnie!
Po schodach, przez bufet, korytarz, przez hol - w głowie "jawohl, ich liebe alkohol"!
Do taktu wciąż beka i charczy jak żul. W żołądku burczenie i głośne bul, bul!
I gładko tak, lekko tak, toczy się w dal, jak klecha, gdy z tacą wyrusza po szmal.
Nie ciężki duchowny, zziajany, zdyszany, lecz kleryk przez Paetza nagiego ścigany.
A skądże to, jakże to, czemu tak gna? To polski bigos biskupa tak pcha!
Kapusty i grzybków nie mieści już brzuch! To "aqua vitae" wprawiła je w ruch.
To wódka z żołądka ten bigos do góry przesyła przełykiem podobnym do rury!
I wyżej, wciąż wyżej i biskup się toczy, a wóda te grzybki z kapustą wciąż tłoczy!
I słychać już tylko - od złego mnie zbaw! To paw to, to paw to, to paw!