"Hasselhoff wraca do gry" to zupełnie nowy serial komediowy opowiadający historię międzynarodowej megagwiazdy telewizyjnej Davida Hasselhoffa - wcielającego się w dużej mierze w sfabularyzowaną wersję samego siebie. David przybywa do Wielkiej Brytanii z nadzieją nadania nowego impetu swojej, oględnie rzecz ujmując, niezbyt dynamicznie rozwijającej się karierze.
Rzuciła dobrą pracę, rodzinę i wyjechała z kraju, by wyjść za muzułmanina. Męża kilka miesięcy wcześniej poznała na Facebooku. Przekonuje, że nigdy nie była tak szczęśliwa. A ja nie wiem, co o tym myśleć, bo w jej deklaracje tak trudno uwierzyć.
Zrobiłem wszystko, co mogłem, by pomóc ludziom zrozumieć ideę prawdziwej demokracji, w której komitety ludowe prowadziły nasz kraj. Stale jednak było to za mało, jak niektórzy mówili, nawet ludzie, którzy posiadali dziesięciopokojowe mieszkania, nowe ciuchy i meble, nigdy nie byli usatysfakcjonowani, i w swojej chciwości chcieli więcej. Oni to powiedzieli Amerykanom i innym, że potrzebują „demokracji" i „wolności", nigdy nie zdając sobie sprawy z tego, że proszą o morderczy system w którym wielcy pożerają małych, byli jednak oczarowani tymi hasłami nie zdając sobie sprawy, że w Ameryce nie ma darmowych lekarstw, szpitali, mieszkań, edukacji czy żywności, a jedyne darmowe rzeczy to te, które uda się wyżebrać na ulicy lub miska zupy wystana w długiej kolejce.
Całość:(...)Rzucenie roboty nie jest naiwne? Na ile mu wystarczy oszczędności?
- Nie wiem, ale niech sobie zada pytanie, ile pieniędzy potrzebuje. Jeśli chce mieć porsche, no to wtedy niestety trzeba zapieprzać. Ale może on nie chce mieć porsche? Może jemu chodzi tylko o to, żeby koledzy widzieli, jakim jeździ autem? Gdyby się przyjrzeć łańcuszkom potrzeb, oczekiwań i możliwości, toby się okazało, że ludzie, kupując bez umiaru, zachowują się bez sensu. Istnieje próg zaspokajania potrzeb, po przekroczeniu którego gromadzenie zamienia się w karykaturę.
Znajomi Edwarda będą mieli czteropokojowe mieszkanie, więc marzy im się gosposia. A skoro jest gosposia, to może i dom by się wkrótce przydał? A potem dwie gosposie? Profesor Plama w "Hydrozagadce" powiada: "Forsa to najlepsze esperanto". Ludziom się zdaje, że kiedy są bogaci, mają siłę sprawczą, a tym samym władzę.(...)
(...)Pan nigdy nie pracował w korpo?
- Los okazał się łaskawy.
Może byłby pan rajskim ptakiem, jak Edward po przeobrażeniu?
- I brałbym udział w wyjazdach integracyjnych?! Tak! Na pewno. Niedawno przeczytałem, że ostatnio firmy organizują swoim pracownikom warsztaty kulinarne. Żeby sobie pogotowali albo upiekli chleb. To jest dopiero crazy, nie? Albo płacą grube pieniądze, żeby się potaplali w błocie czy przebiegli rzekę w bród, bo wtedy mają poczucie, że żyją. Ktoś ich zabiera na łąkę i dostają szału, że mogą dotykać trawy, za co przychodzi faktura na kilka tysięcy złotych. Skoro ludzie płacą za normalność, za to, żeby sobie w krowie gowno wdepnąć, apokalipsa jest blisko.(...)
(...) I co pan odpowiada?
- Że do sławy nie trzeba być aktorem. Wystarczy, że się jest debilem, którego pokażą w telewizji albo który sam się zaprezentuje w internecie. Im głupiej, tym więcej kliknięć. Uważam, że ludzkość powoli zatraca zdolność oddzielania ziarna od plew. Mówiąc brutalnie - kiedyś wiedzieliśmy, że nieprzyzwoicie jest zrobić kupę na przyjęciu, a dzisiaj jestem przekonany, że znaleźliby się ludzie, którzy by komentowali, że ów performance jest dosyć interesujący.(...)