.
Spokojnie...przecież siebie nawzajem nie atakujemy tylko sobie dyskutujemyantbil007 napisał:A może wzbudzeniu antypatii? Co byłoby zwykłą nikczemnością.
Ale mówienie że najedzony zrozumie głodnego to brednia.antbil007 napisał:Ugryzł byłbyś się troszeczkę w język, bo to zestawienie biznesu z biedą trąci leninizmem.
Obiektywny nie popierający nikogo Zauważyłeś:antbil007 napisał:.
BTW. Nie jestem zwolennikiem PO i PiS-u, ani żadnej sejmowej partii.
Karwasz twarz...czyli ewidentnie jest jakiś uraz i o ile takowy nie dziwi u sfrustrowanego 26 latka,który zawsze dostaje prezenty droższe od tych które sam kupuje ( nie mam dziadka w USA który ładuje we mnie petrodolaryantbil007 napisał:cóż za pokrętne myślenie na miarę Kaczyńskiego.
Jawohl, Mein Besserwisser!
Nie zapytam Ciebie dlaczego PiS nie dojdzie do władzy
"Na linii frontu". Al-Kaida o krok od utworzenia państwa. Gorący apel do "braci"
Al-Kaida jest bliska zrealizowania swojego strategicznego celu, którym jest utworzenie "boskiego kalifatu" na Bliskim Wschodzie. Terroryści oraz ich sprzymierzeńcy kontrolują terytoria od zachodniej Syrii po Faludżę w środkowym Iraku, które mają stać się trzonem takiego islamskiego państwa. Na celowniku Al-Kaidy znajdują się także kolejne kraje regionu, co grozi konfrontacją zbrojną o znacznie szerszym zasięgu.
Al-Kaida utworzy wkrótce swoje własne państwo? Al-Kaida utworzy wkrótce swoje własne państwo? Foto: Reuters
Brutalna walka o utworzenie islamskiego kalifatu
Al-Kaida, która w ciągu ostatnich 12 miesięcy zdołała odbudować swoje siły, przeszła do ofensywy na Bliskim Wschodzie. Terroryści w styczniu przejęli kontrolę nad znajdującymi się w Iraku miastami Faludża i Ramadi. Rządowi w Bagdadzie, pomimo zaangażowania znacznych sił, do dziś nie udało się odzyskać nad nimi kontroli. Ten zaskakujący taktyczny triumf terrorystów świadczy nie tylko o odradzaniu się irackiej wojny domowej, ale sygnalizuje także początek realizacji nowej strategii przez Al-Kaidę. Terroryści oraz ich sprzymierzeńcy prowadzą walki na kilku frontach naraz, by stworzyć "transnarodowy" islamski kalifat, składający się z części terytoriów Iraku i Syrii.
Barack Obama popełnił poważny, gdy w sierpniu 2013 roku stwierdził, że amerykańskie wojska złamały siłę Al-Kaidy. Terroryści po śmierci Osamy bin Ladena w 2011 roku podzielili się na mniejsze komórki i zdołali zdobyć przyczółki w kolejnych państwach Afryki i Azji. Taktyka "eksportu terroryzmu" zwiększyła liczbę teatrów działań terrorystycznej siatki, przy jednoczesnym odradzaniu się jej struktur w Iraku czy Pakistanie.
Eksportowi przemocy sprzyjała destabilizacja, będąca wynikiem chaosu, jaki zapanował po Arabskiej Wiośnie Ludów, oraz brutalna wojna domowa w Syrii, na interwencję, w której nie zdecydowały się państwa zachodnie. Trwający trzeci rok konflikt doprowadził do powstania "pustki władzy" w niektórych częściach tego kraju, którą zagospodarowała właśnie Al-Kaida. Swój stan posiadania terroryści cały czas zwiększają, zwalczając oddziały umiarkowanej opozycji syryjskiej.
Al-Kaida bliska zrealizowania strategicznego celu
Ustanowienie islamskiego kalifatu na części terytoriów irackich i syryjskich jest realnym zagrożeniem. Na to niebezpieczeństwo uwagę zwrócił, Peter Bergen, analityk CNN ds. bezpieczeństwa. Ekspert przypomniał, że Ajman al-Zawahiri w książce "Rycerze pod sztandarem Proroka" z 2001 roku napisał, że najważniejszym celem strategicznym Al-Kaidy jest zdobycie kontroli nad państwem, lub jego częścią, które znajdowałoby się w świecie muzułmańskim.
Przejęcie kontroli nad Faludżą i Ramadi sprawia, że Al-Kaida są po raz pierwszy w historii jest bliska realizacji swojego głównego celu. Bojownicy idealnie wykorzystali napiętą sytuację w prowincji Anbar, zamieszkiwanej głównie przez sunnitów, których rządzący Irakiem szyici próbują zepchnąć na margines życia politycznego.
Amerykanie wspierają władze Iraku dostawami sprzętu wojskowego, ale wykluczają zdecydowanie możliwość wysłania amerykańskich żołnierzy na pole walki. Nie wiadomo jednak, czy sama pomoc technologiczna zmieni w znaczący sposób bieg wydarzeń w kraju, który po raz kolejny osuwa się w otchłań wojny domowej. W ubiegłym roku w serii starć zbrojnych i zamachów śmierć poniosło 8 tysięcy osób, ale nawet to nie skłoniło szyickiego premiera Nuriego al-Malikiego do wyciągnięcia ręki do sunnitów. Sytuacja ta doskonale odpowiada Al-Kaidzie, która wykorzystuje wewnętrzne napięcia do umocnienia swoich przyczółków w Iraku.
Apel przywódcy Al-Kaidy do "braci"
Islamscy terroryści zdobyli także terytoria znajdujące się w zachodniej i północno-wschodniej Syrii, tworząc w większych miastach quasi-państwowe struktury. Zamieszczone w internecie propagandowe filmy przedstawiają terrorystów rozdających chleb czy zapewniających opiekę medyczną. Na przejętych przez Al-Kaidę terytoriach realizowana jest polityka islamizacji każdego aspektu codziennego życia, które zostało poddane prawom szariatu; za złamanie religijnych zakazów grożą surowe kary, z karą śmierci włącznie. Nie brakuje tu także obozów treningowych, w których do wojny z "niewiernymi" szkoleni są zwolennicy dżihadu.
Impet terrorystycznej ofensywy zwolniły ostatnio walki frakcyjne pomiędzy bojownikami Islamskiego Państwa Iraku i Lewantu (ISIS) a Frontem al-Nusra, których ofiarą w zeszłym tygodniu padło kilkadziesiąt osób. Ajman al- Zawahiri zareagował na to apelując do grup dżihadystów o zaprzestanie "bratobójczych walk" i zjednoczenie wysiłków w celu obalenia reżimu Baszira al-Assada. Celem apelu przywódcy Al-Kaidy było nie tyle zahamowanie wewnętrznego konfliktu, co zjednoczenie terrorystów w walce o ustanowienie islamskiego państwa.
Cały Bliski Wschód na celowniku terrorystów
Na liście Al-Kaidy znajdują się jednak kolejne kraje, m. in. Liban i Izrael. W czwartek podano informacje, z których wynikało, że dwóch Palestyńczyków zamierzało przeprowadzić zamach na ambasadę USA w Tel Awiwie. Hamas stwierdził wprawdzie, że doniesienia o możliwym zamachu są wymysłem izraelskich władz, ale eksperci wskazują jednak, że Palestyńczycy mogą zostać wykorzystani przez Al-Kaidę do jej walki o utworzenie islamskiego kalifatu.
Radykalizujące się coraz bardziej nastroje Palestyńczyków mogą uczynić ich podatnymi na propagandę Al-Kaidy, dążącej do przejęcia kolejnych bliskowschodnich terytoriów. Konfrontacja z udziałem Izraela oznaczałoby wybuch wojny, która swoim zasięgiem objęłaby cały Bliski Wschód, z Jordanią, Arabią Saudyjską i Egiptem włącznie. W efekcie trwałej destabilizacji wzrosłyby jednak wpływy szyickiego Iranu, który byłby zagrożeniem dla rosnącej regionalnej potęgi Al-Kaidy.
Polacy otrzymają rozkazy po rosyjsku?! List otwarty po przyjęciu ustawy
„o bratniej pomocy”.
Dnia 10 stycznia br. Sejm RP uchwalił ustawę o udziale zagranicznych funkcjonariuszy lub pracowników we wspólnych operacjach lub wspólnych działaniach ratowniczych na terytorium Rzeczpospolitej Polskiej - nazwaną powszechnie ustawą „o bratniej pomocy”.
Ustawą tą Sejm „w ciemno” udzielił anonimowym de facto urzędnikom i funkcjonariuszom (lub ich zastępcom) prawo wezwania „na pomoc” obcych uzbrojonych służb, zapewniając im wszystkie prawa przysługujące funkcjonariuszom państwa polskiego.
Ustawa tak precyzyjna w zakresie zapewniania pełni praw i swobody działania funkcjonariuszom obcych państw w innych swoich sformułowaniach zawiera sprzeczności, niejasności i tzw. pobożne życzenia. Nie wiadomo na jakiej podstawie przyjęto, że uzbrojone jednostki obcego państwa, wyposażone we własną broń i własne mundury będą stosować się do obcych czyli polskich przepisów wewnętrznych, które mają poznać (sic!) przed rozpoczęciem akcji. Skąd np. mamy pewność, że zaakceptowanym koordynatorem wspólnych operacji będzie polski dowódca?
Warto też wyobrazić sobie, jakie reakcje może wywołać interwencja ludzi w rosyjskich mundurach, po rosyjsku wydających Polakom rozkazy lub też np. Niemców, którzy także we własnych mundurach, po niemiecku będą w Polsce rozkazywać Polakom. A jeśli ktoś nie zechce się podporządkować, lub nie zrozumie o co chodzi - funkcjonariusz obcego państwa, każdego praktycznie państwa na świecie - będzie miał prawo zastosowania przymusu bezpośredniego. Może nieposłusznych skuć, spałować. Może też użyć broni, którą będzie posiadać legalnie.
Nie ma potrzeby uchwalania takiej Ustawy. Strażacy, lekarze, pogranicznicy i żołnierze mają za sobą wiele wspólnych akcji. My Polacy udzielaliśmy pomocy innym i nam także pomocy udzielano. Nie zrzekaliśmy się jednak nigdy własnej podmiotowości i integralności terytorialnej. Ceńmy pomoc, ale szanujmy własny kraj i siebie.
Nie ma żadnego uzasadnienia dla tak niedopuszczalnych działań. Na jakie wydarzenia pragnie przygotować się Rząd, który taki projekt przedłożył Sejmowi? Czy wiadomo już, jakie to akcje ratownicze lub interwencyjne wymagają zabezpieczenia „bratniej pomocy” na 90 dni, albo i dłużej? Czy polskie służby i polskie państwo na stałe chce abdykować i zrzec się wszelkiej odpowiedzialności? Czy więc ze strony Rządu to tylko karygodna indolencja, czy coś innego?
Do tej bezprzykładnej inicjatywy dostosowali się karnie posłowie PO, SLD,PSL i TR. Czym kierowali się uchwalając rządowy projekt, łamiąc przyrzeczenie wiernej służby narodowi i państwu? Bezmyślnością? Strachem? Nadzieją na przyszłe korzyści? W dodatku zaś fakt przyjęcia 30 dni od daty ogłoszenia na wejście tej ustawy w życie poczytać można za przerażającą pychę. W tym trybie można spokojnie uchwalić oddanie połowy terytorium Polski i oddać tę połowę, zanim Trybunał Konstytucyjny zdąży się zebrać i ustalić, czy pozostaje to w zgodności z Konstytucją.
Mamy w naszej historii straszne doświadczenia wynikłe z zapraszania obcych sił. Mamy we własnej nieodległej przeszłości pamięć zagrożenia tzw. bratnią pomocą. Mamy też, w pamięci świata, świadomość przerażających skutków ślepego podporządkowywania się bezprawnemu prawu w Niemczech hitlerowskich i Rosji sowieckiej. Takich doświadczeń nie wolno lekceważyć. Nie wolno też na własnym narodzie eksperymentować.
Sejm, który zezwolił anonimowym urzędnikom w nieokreślonych okolicznościach wzywać na nieokreślony czas obce uzbrojone jednostki do pacyfikacji własnych obywateli sprzeniewierzył się istocie swego powołania.
List kończy się apelem: Panie i Panowie Senatorowie! Kierujemy do Was to pismo sądząc, że wbrew złym doświadczeniom w uchwalaniu prawa, trzeba aby do każdego z Was imiennie dotarło żądanie: Przysięgałeś służyć Polsce, nie swojej partii, nie własnym interesom. Polsce. Nie łam tej przysięgi!
List podpisany został przez Marię Siła-Nowicką-Marusczyk i Zofię Romaszewską